Artur Skowronek o Franciszku Smudzie: Mam do niego bardzo duży szacunek

Widzew czeka kolejny pojedynek z krakowską drużyną na przestrzeni tygodnia. Tym razem przeciwnikiem będzie Wisła, prowadzona przez legendę łódzkiego klubu z dawnych lat, Franciszka Smudę.

Bartosz Koczorowicz
Bartosz Koczorowicz
Obecny szkoleniowiec czerwono-biało-czerwonych, Artur Skowronek, wypowiadał się w piątek na przedmeczowej konferencji z dużym uznaniem o trenerze, który w sezonach 95/96 oraz 96/97 zdobywał z Widzewem mistrzostwo Polski. Franciszek Smuda to także wciąż ostatni trener, który cieszył się z awansu polskiego klubu do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Miało to miejsce w 1996 roku, kiedy to Widzew wyeliminował w ostatniej rundzie eliminacyjnej Broendby Kopenhaga (2:1 i 2:3 w dwumeczu). - Mam bardzo duży szacunek do trenera Smudy i ten kontakt, który będę miał z nim, chciałbym wykorzystać poprzez złapanie doświadczenia z człowiekiem, który ma na swoim koncie wiele sukcesów. Mam ochotę poznać go bliżej. Mam nadzieję, że trener Smuda jest otwartym człowiekiem - przyznał aktualny trener łodzian. - Daleko mi do tego, co osiągnął trener Smuda. Ja jestem dopiero na początku swojej drogi - dodał.

Chęć poznania Smudy nie zmienia jednak ogólnego nastawienia do sobotniego starcia. Widzew, który już na pewno zakończy fazę zasadniczą na ostatnim miejscu w tabeli, potrzebuje punktów, żeby zmniejszyć stratę do Podbeskidzia oraz Zagłębia, która i tak będzie znacząca nawet po podziale punktów po 30. kolejce. - Jeśli chodzi o przygotowanie do meczu, to poprzednia wypowiedź nie ma żadnego znaczenia. Jesteśmy w pełni skoncentrowani przed spotkaniem i chcemy zwycięsko wyjść z tego starcia - stwierdził Skowronek.

W ostatniej kolejce jego podopieczni wywalczyli pierwszy wyjazdowy punkt w sezonie. Widzew podzielił się punktami z Cracovią na stadionie przy ul. Kałuży, remisując 1:1, a dodatkowo stworzył wiele okazji na strzelenie gola. W kluczowych momentach brakowało jednak wykończenia. W grze czerwono-biało-czerwonych było widać jednak progres, gdyż długimi momentami widzewiacy naciskali na przeciwnika i zmuszali go do błędów. - Byliśmy bardzo groźni wtedy, kiedy piłki nie mieliśmy. To jest coś nad czym długo pracowaliśmy. Szkoda, że nie pokazaliśmy tego pazura od początku ligi. Pewne rzeczy wymykały się spod kontroli, ale wreszcie to "zatrybiło" i wierzę w to, że w sobotę potwierdzimy, że nie był to pozytywny "wypadek" przy pracy, tylko efekt pracy nad stylem, który będzie przynosił nam zwycięstwa. Tylko one zapewnią nam utrzymanie w ekstraklasie - wyraził nadzieję szkoleniowiec łódzkiej drużyny.

Piłkarze Wisły Kraków nie zapamiętają najlepiej ostatniego ligowego meczu. Biała Gwiazda uległa w Lubinie 1:3, mimo, że pierwsza objęła prowadzenie. Miedziowi zdołali jednak odwrócić wynik spotkania w ostatnich jego minutach. Gospodarzom pomógł też bramkarz Wisły, który swoim fatalnym błędem znacząco przyczynił się do utraty ostatniej bramki. - Nauka, jaka płynie z tego meczu jest taka, że należy grać do końca, bo Zagłębie wykorzystało kilka minut i odwróciło losy meczu na swoją korzyść. Jeżeli chodzi jednak o styl Wisły, to nie można go oceniać przez pryzmat tej porażki - podkreślił trener Widzewa.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

W sobotę na stadionie przy al. Piłsudskiego w Łodzi na murawę w szeregach gospodarzy nie wybiegną Yani Urdinov oraz Aleksejs Visnakovs. Obaj dochodzą do siebie po kontuzjach i trenują indywidualnie. - Budowanie formy po dwu- lub trzymiesięcznej kontuzji to nie jest kwestia dwóch czy trzech tygodni pracy z zespołem na pełnym obciązeniu. Potrzeba tego czasu więcej. Wszyscy są w pełnym treningu, ale nie każdy gotowy jest zasilić meczową osiemnastkę na obecną chwilę - zaznaczył Skowronek.

Brożek się zaciął, Miśkiewicz się popsuł i Wisła w kryzysie

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×