Obecnie Marcin Brosz jest najdłużej pracującym trenerem w jednym klubie T-Mobile Ekstraklasy. 41-letni szkoleniowiec prowadzi Piasta Gliwice od 2010 roku. W tym czasie zdołał on wprowadzić gliwiczan na salony, a także zająć z nimi czwarte miejsce w sezonie 2012/2013, co pozwoliło Piastunkom na na grę w eliminacjach Ligi Europejskiej.
Jednak nie zawsze Brosz miał przy Okrzei z górki. Po spadku niebiesko-czerwonych do I ligi (jeszcze pod wodzą Ryszarda Wieczorka), żądny sukcesów szkoleniowiec miał w cuglach awansować z Piastem do ekstraklasy. Wszak skład pozostał ten, który sezon wcześniej walczył w najwyższej klasie rozgrywkowej. Oczekiwania przerosły jednak trenera i jego drużynę. Piastunki rozegrały fatalny sezon i pozostały na zapleczu ekstraklasy.
Wtedy wszyscy żądali głowy Marcina Brosza, jednakże władze pozostały nieugięte i obdarzyły byłego opiekuna Podbeskidzia Bielsko-Biała ogromnym kredytem zaufania. Ten spłacił się z nawiązką. Najpierw Piast bez większych problemów powrócił do elity, a do tego od razu wywalczył bardzo wysokie miejsce, co premiowała go grą w europejskich pucharach.
W sezonie 2013/2014 wszyscy przy Okrzei byli względnie spokojni. Trzon drużyny został utrzymany (odszedł tylko Marcin Robak), a gliwiczanie mieli dość pewnie wkroczyć do grupy mistrzowskiej. Życie szybko zweryfikowało te założenia i obecnie Piastunki mają tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową. Taki obrót spraw obudził przeciwników Brosza. Na forach internetowych wrze od nawoływań do zmiany na ławce trenerskiej. Kibice mają dość mało efektownej i przede wszystkim efektywnej gry swoich ulubieńców. Trzeba jednak zwrócić uwagę na pewien istotny fakt. Mianowicie 41-latek w każdym okienku transferowym chciał sprowadzić do Gliwic piłkarzy, którzy mogliby podnieść jakość Piasta. Transfery blokowała jednak "góra" w postaci Jarosława Kołodziejczyka, który tłumaczył się brakiem pieniędzy. W zamian przy Okrzei zatrudniono piłkarzy gorszych jakościowo.
Mimo tego trenerów zawsze rozlicza się z wyników, a tych Piastowi brakuje. Dlatego też coraz głośniej spekuluje się o tym, że po zakończeniu sezonu nastąpi zmiana na stanowisku pierwszego szkoleniowca niebiesko-czerwonych. W grę wchodzić ma trzech kandydatów: Werner Liczka, Czesław Michniewicz oraz Jacek Zieliński. Największe szanse daje się temu ostatniemu. Notabene Zieliński pracował w przeszłości w Gliwicach. Było to w latach 2004-2006. A dlaczego władze śląskiego klubu wcześniej nie zdecydują się na roszadę, tylko dopiero po 37. kolejce? W kontrakcie Brosza jest bowiem zapis o horrendalnym odszkodowaniu za jego zerwanie.
Swoją drogą nawet utrzymanie może nie uratować głowy szkoleniowca. Najbliższe tygodnie będą zatem przy Okrzei bardzo gorące.