Piotr Tomasik: Odlicza pan godziny do konfrontacji z AS Nancy?
Robert Lewandowski: Nie, bez przesady. Ale na pewno w pewien sposób wyczekuję już czwartkowego spotkania. Co tu dużo mówić, szczególny mecz.
Towarzyszą panu dodatkowe emocje przed tym pojedynkiem? Wiadomo, że faza grupowa Pucharu UEFA to już nie zabawa, ale rozgrywki o dość wysokiej randze.
- Racja, to będzie już wyższy poziom. Zapewne każdy z nas zagra na sto procent. Podejdziemy do tego spotkania zmobilizowani, a czy tak samo, jak do każdego innego? Chyba nie, to nieco inna ranga. Wyjdziemy na boisku walczyć o zwycięstwo i walczyć będziemy!
Francuzi są do ogrania? W lidze wygrali tylko jeden z ostatnich ośmiu meczów.
- Zgadza się, ale nie ma tutaj co kalkulować. Łatwo nie będzie. Przede wszystkim musimy zagrać konsekwentnie, każdy z nas da z siebie wszystko. Tanio skóry na pewno nie sprzedamy.
AS Nancy, Deportivo La Coruna, Feyenoord Rotterdam, CSKA Moskwa - to drużyny w waszym zasięgu? Myśli pan, że awans do kolejnej fazy jest realny?
- Sądzę, iż każda grupa jest dość wyrównana. Nasza również. Na pewno stać nas na to, aby przejść do następnej rundy. Jestem dobrej myśli, ale przede wszystkim należy dobrze rozpocząć te pucharowe zmagania. Fajnie byłoby wygrać na początek z Nancy. To niewątpliwie jedno z ważniejszych spotkań w ostatnim czasie, które może okazać się później kluczowe przy awansie. Ale w grupie mamy do rozegrania cztery mecze, więc nigdy nic nie wiadomo. Miejmy nadzieję, że już na dzień dobry pokażemy, iż potrafimy grać w piłkę.
Jakie macie założenia taktyczne przed tym spotkaniem?
- Do samego meczu mamy jeszcze trochę czasu [rozmawialiśmy we wtorek popołudniu - przyp.PT]. Jest więc czas, aby dopracować taktykę i poprawić kilka rzeczy.
Nie wiadomo, czy wystąpią Tomasz Bandrowski, Rafał Murawski i Manuel Arboleda. Jak powiedział trener Franciszek Smuda, "to byłby dramat"...
- Spokojnie. To nie są na tyle poważne urazy czy choroby, aby żaden z nich nie mógł pojawić się na boisku. Myślę, że do czwartku z każdym z tej trójki powinno być dobrze. Miejmy nadzieję, że zagramy w najsilniejszym składzie.
Zarząd klubu postawił przed drużyną za cel awans do kolejne fazy Pucharu UEFA? Czy usłyszeliście może, że jeśli odpadniecie, to nic się wielkiego nie stanie?
- Jak nie awansujemy, to tragedii nie będzie. Ale co tu dużo mówić, powalczymy. Chcielibyśmy, aby Puchar UEFA nie okazał się jedynie krótkim epizodem, lecz czymś znacznie większym. Fajnie byłoby, gdyby zapamiętali, że Lech nie tylko grał, ale i wygrywał!
W lidze średnio wam się układa. Wszyscy spodziewali się, iż będziecie dyktować warunki na polskim podwórku, tymczasem zajmujecie "zaledwie" czwarte miejsce...
- To głównie dlatego, że rozegraliśmy dwa razy więcej spotkań niż pozostałe drużyny. Dotknął nas chyba jakiś mały kryzys, ale jest on już za nami. W spotkaniu z Odrą, a konkretnie w drugiej połowie, pokazaliśmy, że wróciliśmy na właściwe tory. Znów zaczęliśmy grać, jak na początku rozgrywek czy w Pucharze UEFA. Jestem dobrej myśli.
Walka na dwóch frontach - krajowym i międzynarodowym - nie przeszkodzi wam w sięgnięciu po mistrzostwo Polski?
- Nie. Na całym świecie tak się gra, tylko nie u nas. Jeżeli chcemy coś osiągnąć w Europie, to musimy sobie radzić z takimi wyzwaniami, jak to. Trzeba grać dobrze i w lidze, i w pucharach. Tu nie można zwalać winy i szukać prostych wymówek.
Po remisie ze Śląskiem Wrocław, kibice śpiewali: "Miał być mistrz Polski, będzie mistrz Wielkopolski". To chyba niezbyt motywuje do dalszej pracy?
- Rzeczywiście, nie było zbyt miło usłyszeć coś takiego. Wierzę, że więcej takich krzyków na stadionie nie będzie. Teraz chcemy potwierdzić, iż wcześniejsze wyniki były małymi potknięciami i znów jesteśmy w wysokiej formie. Liczę, że kibice będą nas wspierać tak, jak wspierali wcześniej. To nas bardzo motywuje!