Wisła Kraków na PGE Arenie pozwoliła gospodarzom na prowadzenie gry i starała się skutecznie bronić. Niespodziewanie to właśnie goście wyszli na prowadzenie. - Lechia więcej strzelała, dośrodkowywała, ale nic praktycznie z tego nie wynikało. Nasi rywale utrzymywali się przy piłce, bo im na to pozwalaliśmy. Mieliśmy swoje założenia taktyczne na to spotkanie i je realizowaliśmy - mówił po meczu Łukasz Garguła.
[ad=rectangle]
- Nie chcieliśmy grać otwartego futbolu, ale dobrze się bronić i zagęścić środek pola. Grać konsekwentnie, a gdy nadarzy się sytuacja to ruszyć z kontrą. Momentami to wyglądało naprawdę dobrze - opowiadał o planie na to spotkanie pomocnik Białej Gwiazdy, który do protokołu meczowego został wpisany jako... napastnik. - To było trochę oszukane, bo częściej z przodu był Semir Stilić, a ja schodziłem do środka. Starałem się wracać i pracować w pomocy. To spotkanie kosztowało nas dużo zdrowia - kontynuował.
Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Sędzia Szymon Marciniak w środowym spotkaniu podyktował, aż trzy rzuty karne z czego dwa z nich po zagraniach ręką. Czy arbiter podjął słuszną decyzję? - Przy nowych przepisach wydaje mi się, że przy tych sytuacjach sędzia mógł użyć gwizdka i jego zachowanie jest uzasadnione. Będzie to trzeba jednak jeszcze raz na spokojnie przeanalizować.
Wisła Kraków do Gdańska przyjechała zdziesiątkowana, a na ławce gości zasiadali praktycznie sami juniorzy klubu z Krakowa. - Brakuje Arka Głowackiego i jeszcze kilku zawodników. Mam nadzieję, że na ostatni pojedynek Michał Chrapek i Paweł Brożek będą na tyle sprawni, że pomogą nam w odniesieniu zwycięstwa z Zawiszą. Gramy u siebie i chcemy wykorzystać atut swojego boiska - może w tym sezonie z tym bywało różnie, ale to jest czas, aby w końcu dobrze się zaprezentować - zakończył.
[event_poll=27497]