Do supermarketu lider nie pójdzie

Jeszcze do niedawna aplikowali rywalom po kilka bramek i z zadziwiającą łatwością odnosili kolejne zwycięstwa. Jednak ostatnio maszynka o nazwie Polonia Warszawa nieco się zacięła, chociaż paradoksalnie awansowała na pozycję lidera Ekstraklasy. Od trzech spotkań widać lekką obniżkę formy zespołu Jacka Zielińskiego, a szczególnie jej ataku. - Widzę to - nie ukrywa szkoleniowiec.

W tym artykule dowiesz się o:

- Gdyby w lipcu ktoś nam powiedział, że po dwunastu kolejkach będziemy liderem Ekstraklasy, to byłoby wesoło - przyznaje Jacek Zieliński. A jednak - fuzja z Groclinem Dyskobolią odbiła się na Polonii na tyle korzystnie, że od początku sezonu zespół utrzymuje się w samym czubie ligowej tabeli. Dzięki sobotniemu remisowi z Jagiellonią Białystok Czarne Koszule znów awansowały na pierwsze miejsce w tabeli, wyprzedzając o jeden punkt rywala zza miedzy, Legię. Mimo to przy Konwiktorskiej po tym spotkaniu nie dało się odczuć atmosfery szczęścia i radości, a wręcz przeciwnie. - Widziałem, że ze stadionu wszyscy wychodzili jacyś smutni. Atmosfera niemal jak na pogrzebie - dziwi się trener Zieliński.

Jaki jest tego powód? Styl, jaki prezentuje ostatnio drużyna oraz przede wszystkim skuteczność. Był tej jesieni taki moment, kiedy Czarne Koszule w trzech kolejnych meczach wbili rywalom aż dziesięć bramek (3:0 ze Śląskiem Wrocław, 4:0 z Polonią Bytom, 3:0 z Ruchem Chorzów), stwarzając sobie przy tym sporo sytuacji bramkowych. Teraz przyszła mała obniżka formy. Już przeciwko GKS Bełchatów stołeczni nie zagrali tak efektownie. Wygrali, co prawda, 2:1, ale do tego, w jaki sposób to uczynili, można było mieć sporo zastrzeżeń. Jeszcze gorzej wypadli w spotkaniu z Arką Gdynia. W ciągu 90 minut oddali zaledwie jeden (!) strzał na bramkę i… wygrali 1:0. To mówi samo za siebie.

Tyle szczęścia nie mieli już jednak w sobotę. 0:0 u siebie z Jagiellonią - na pewno nie tak warszawianie wyobrażali sobie przebieg wydarzeń w tej konfrontacji, tym bardziej, że zwycięstwo dałoby im trzypunktową przewagę nad Legia, której korzystny dla siebie wynik znali wcześniej. "Bez pomysłu", "Żal było patrzeć", "Dla nas najlepiej byłoby, gdyby ta runda się już skończyła" - takie opinie przewodzą wśród kibiców Polonii na klubowych forach internetowych. O spokój apeluje jednak Jacek Zieliński. - Rozumiem, że nie wygraliśmy, no ale nie zawsze się wygrywa! Bardzo chcieliśmy, ale się nie udało. Podejdźmy do tego spokojnie - mówi.

Trenera Polonii szczególnie powinna martwić i martwi dyspozycja jego napastników. Do niedawna Czarne Koszule grały tylko jednym wysuniętym napastnikiem - Filipem Ivanovskim i to się sprawdzało. Dobrze funkcjonowały skrzydła, a macedoński napastnik trafiał do siatki niemal w każdym meczu. W sobotę jednak nie był najlepiej dysponowany - dzień wcześniej miał biegunkę. I okazało się, że Macedończyka w przypadku słabszej formy nie ma kto godnie zastąpić. - Jacek Kosmalski starał się, ale dużo w tym wszystkim było chaosu. Najlepiej wyglądał Krzysztof Gajtkowski, ale on z kolei nie grał tam, gdzie powinien - za bardzo się cofał - podsumowuje grę swoich napastników w spotkaniu z Jagą 47-letni szkoleniowiec Polonii.

Gra ofensywna lidera mocno szwankuje jednak nie od soboty. - Widzę to, ale przecież nie pójdę do supermarketu i nie kupię skuteczności - przyznaje Jacek Zieliński. I ciężko odmówić mu racji. Co mu więc pozostaje? Dotrwać do końca rundy, a później… "Transfery są po prostu niezbędne!" - nie ukrywają kibice Polonii. Ale o te może nie być tak łatwo. Chodzi oczywiście o pieniądze. - W związku z ostatnim krachem na giełdzie, właściciel zapewne również może odczuć to na własnej skórze - zdaje sobie sprawę szkoleniowiec. Wydaje się jednak, że bez tego obejść się nie może. Jeśli oczywiście Polonia na poważnie myśli o wygraniu ligi.

Komentarze (0)