Mariusz Złotek: Nie było podstaw do przerwania meczu

Do nieprzyjemnego incydentu doszło w czasie II połowy sobotniego meczu 2. kolejki T-ME Cracovia - Legia Warszawa. W 78. minucie gry rzucona z trybun petarda ogłuszyła na moment jednego z legionistów.

Na niespełna kwadrans przed końcem Bartłomiej Dudzic wywalczył dla Cracovii rzut rożny. Gdy gospodarze sposobili się do wykonania stałego fragmentu gry, kibic z umiejscowionego za bramką Konrada Jałochy "młyna" Pasów rzucił na boisko petardę, która spadła na murawę tuż obok Helio Pinto i ogłuszyła Portugalczyka.
[ad=rectangle]

Sędzia Mariusz Złotek nie zdecydował się jednak na przerwanie spotkania, a przerwa w grze trwała tylko tyle, ile czasu na murawie pomocnikiem Legii zajmował się sztab medyczny drużyny z Warszawy.

- Cracovia miała rzut rożny i ktoś rzucił z trybun petardę, która wybuchła tuż obok zawodnika Legii. Z tego, co się zorientowałem, zawodnik Legii został tylko ogłuszony. Nie było zatem podstaw do tego, by przerwać spotkanie lub zarządzić dłuższą przerwę, bo petarda nie uderzyła zawodnika, tylko spadła metr, półtora od zawodnika i ogłuszyła go. Incydent został oczywiście opisany w protokole - mówi SportoweFakty.pl sędzia Złotek.

Gdy lekarze Legii opatrywali Pinto, tuż za linią końcową boiska wylądowała kolejna petarda. Co musiałoby się stać, by spotkanie zostało przerwane przez arbitra? - Mecz zostałby przerwany na przykład wtedy, gdyby kibice w dalszym ciągu rzucali jakieś przedmioty i petardy na murawę, zagrażając zdrowiu zawodników - informuje Złotek.

Do podobnego zdarzenia doszło w ostatniej kolejce minionego sezonu podczas meczu Zagłębie Lubin - Widzew Łódź. Wówczas petardą rzuconą z trybun trafiony został bramkarz Widzewa Patryk Wolański. Sędzia Sebastian Jarzębak przerwał spotkanie, a Miedziowi zostali ukarani walkowerem.

Źródło artykułu: