Portowcy zmiażdżyli 4:1 Śląsk Wrocław, choć jako pierwsi stracili gola po strzale Roberta Picha z podania Sebastiana Mili. - W sobotę potwierdziło się, że Pogoń Szczecin ma charakter. W zasadzie prowadziliśmy grę w pierwszej połowie, a tu jedna piłka za plecy i okazało się, że musimy gonić wynik. Adam Frączczak wyrównał tuż przed przerwą, co dodało nam skrzydeł i powiedzieliśmy sobie, że drugą połowę trzeba zacząć zupełnie inaczej niż w Bielsku - zdradził Sebastian Rudol.
[ad=rectangle]
Słowo ciałem się stało i Pogoń zagrała po przerwie jeszcze lepiej niż przed nią. Druga połowa przypominała w pewnym stopniu pierwszą z pamiętanego, wygranego 5:1 starcia z Lechem Poznań w poprzednim sezonie. Tym razem licznik goli szczecinian zatrzymał się na czterech. - Chwała drużynie, że potrafiła podnieść się, nastrzelać bramek. Na pewno poprawiliśmy się w stosunku do meczu z Podbeskidziem, ale też nie popadajmy w hurraoptymizm - przestrzegł Rafał Murawski.
- Już ktoś to powiedział i mogę się pod tym podpisać: w szatni musimy wsadzić głowy do lodu. Przed nami tydzień przygotowań w komfortowych warunkach, ale trzeba nadal spinać się jak dotychczas - dodał Murawski, który po odejściu Takafumiego Akahoshiego i pod nieobecność Marcina Robaka prowadzi grę Pogoni wespół z Adamem Frączczakiem oraz Łukaszem Zwolińskim. - Duetowi Frączczak-Zwoliński należą się gratulacje, wywiady i wszystkie inne honory. Jeżeli będą nadal grać w przodzie jak dotychczas, to będziemy wygrywać i strzelać gole - zapowiedział Rudol.
Niewielu spodziewało się takiego startu sezonu w wykonaniu Portowców. Po raz kolejny pokazują, że wyniki sparingów nie mają w ich przypadku większego znaczenia, a osłabienia składu są w praktyce mniej dotkliwe niż na papierze. - Przed meczem ze Śląskiem przypomniałem sobie, że także pierwszy sezon w ekstraklasie rozpoczęliśmy od efektownego 4:0 z Zagłębiem, ale już następne spotkanie było na remis. Fajnie, że tym razem budujemy serię od samego początku i po dwóch kolejkach mamy komplet punktów - spuentował "Rudi".