- To był mój trzynasty prezes. Mówił dzień dobry, ale nie miał o czym z nami rozmawiać. Nieważne było, co robię i na czym się znam. Zaczęto zwalniać. Jak zwalniają, to będą przyjmować - pomyślałam. I rzeczywiście - mówi Elżbieta Blaźniak, która pożegnała się z Legią Warszawa po ostatniej zmianie prezesa w stołecznym zespole.
Jako powody swego odejścia wymieniała coraz gorsze zarządzanie w klubie. - (Powody - przyp. red.) nawarstwiały się przez tygodnie. Najpierw asystentka poprzedniego prezesa, przejściowo odpowiedzialna za flotę samochodową i loże VIP, zastąpiła Piotra Strejlaua w roli kierownika drużyny. To był początek jak z serialu Barei "Zmiennicy" i pierwszy sygnał do odwrotu - kontynuuje w rozmowie ze sport.tvp.pl
[ad=rectangle]
Blaźniak stara się wytłumaczyć ostatnią pomyłkę Legii, która skutkowała karą walkowera za starcie z Celtikiem Glasgow. - Pewnie sporządzono standardową, tzw. listę A zgłoszonych do II rundy eliminacji LM. Słyszałam, że było na niej nazwisko Bereszyńskiego. Zanim doszło do jej zatwierdzenia ktoś powiedział – proszę go wykreślić. To wykreślono. - powiedziała i dodaje także, iż żałuje, że nikt do niej nie zadzwonił przed ostatecznym zatwierdzeniem listy. - Wielka szkoda. Na skrzydłach poleciałabym do biura...
źródło: sport.tvp.pl
Jak widać to właśnie na Łazienko Czytaj całość