Pomocnik Sandecji Nowy Sącz mógł zostać bohaterem, ale wyleciał z boiska
Biało-czarni ponownie przekonali się jak bardzo ich gra zależy od Łukasza Grzeszczyka. Ofensywny gracz najpierw zmarnował dobrą okazję, potem zarobił dwie żółte kartki, a Chojniczanka wyrównała.
Grająca w przewadze Chojniczanka zaciekle atakowała, spychając rywala do defensywy. Goście stwarzali okazje, ale nie wykorzystywali ich. Wyrównali dopiero po faulu Mateusza Bartkówa na Rafale Siemaszko. - Zawodnik wszedł w miejsce, gdzie było pięciu naszych piłkarzy w pobliżu, więc ta bramka boli. W gorszych sytuacjach mogliśmy stracić gola, a stało się to dopiero po faulu w polu karnym i wykorzystanej jedenastce - żałował Grzeszczyk. - W drugiej połowie ta bramka dla nich wisiała w powietrzu. Ciężko było utrzymać prowadzenie, a gdybyśmy grali w jedenastu byłoby łatwiej dowieźć to zwycięstwo. Może udałoby się coś strzelić z kontry - dodał.
Po dwóch porażkach Sandecja zdobyła punkt, ale nie do końca jest z niego zadowolona. - To był taki mecz, że nie za bardzo nam szło, nie graliśmy w piłkę, ale chcieliśmy dowieźć zwycięstwo i od czegoś ruszyć - zakończył wychowanek Narwi Ostrołęka.
Po karnym i po punkcie - relacja z meczu Sandecja Nowy Sącz - Chojniczanka Chojnice