Do przerwy Znicz był znacznie lepszym zespołem, stwarzał sobie okazje, ale nie potrafił ich wykorzystać. Wydawało się, że gole dla ekipy z Pruszkowa będą jednak kwestią czasu. Po zmianie stron na boisku była już jednak zupełnie inna Stalówka. - Pierwsza połowa to lepsza gra Znicza. Tylko dziękować naszemu bramkarzowi, że nie straciliśmy gola. Po zmianie stron nasza gra zaczęła się jakoś lepiej układać, aczkolwiek jeszcze na początku drugiej połowy rywale nam mocno zagrozili. Zdobyta bramka pomogła chłopakom i uwierzyli w siebie. Zdali sobie sprawę, że z tak dobrym zespołem, jakim jest Znicz mogą podjąć walkę i mogą wygrać. Za to im dziękuje. Ta gra w drugiej połowie zadowoliła mnie i kibiców - powiedział trener zielono-czarnych Jaromir Wieprzęć.
Przede wszystkim opiekun Stali miał nosa co do zmian. Rezerwowi wnieśli spore ożywienie w grę drużyny i to oni pomogli drużynie przetrwać kryzys w sobotniej potyczce. - Do przerwy rywale dominowali i musiałem jakoś zareagować, stąd jeszcze przed przerwą dokonałem zmiany. Z naszej lewej strony było duże zagrożenie, gdyż Znicz częstą swoją prawą stroną przeprowadzał ataki i nie mogliśmy sobie z nimi poradzić. Cieszę się, że zmiennicy podjęli walkę i nie obrazili się, że usiedli na ławce. Wyszli na boisko i chcieli udowodnić, że to im należy się miejsce w pierwszej jedenastce. Tak to ma wyglądać. Te roszady poprawiły jakoś gry - dodał szkoleniowiec Stalowców.
[ad=rectangle]
Stal w sobotnich zawodach miała dwóch bohaterów. Po raz kolejny między słupkami świetnie spisywał się Tomasz Wietecha, a dwa trafienia zaliczył Łukasz Sekulski. - Oby tak dalej zwłaszcza u siebie te punkty są potrzebne. Chciałbym żeby tak to się odbywało w każdym meczu. Może żeby było mniej nerwowo. Sami sobie stwarzamy problemy. Znicz to wymagający przeciwnik, a my oddawaliśmy im piłkę za darmo - stwierdził bramkarz Stalówki.
Sekulski po raz kolejny udowodnił, że zatrudnienie go w Stalowej Woli było wyśmienitym ruchem zarówno dla klubu z Podkarpacia jak i samego siebie. Jego trafienia dały Stali komplet oczek, ale do przerwy wydawało się, że remis to będzie maksimum, co Stalowcy mogą ugrać w potyczce ze Zniczem. - Taka jest II-ligowa piłka. Wszystko może się odwrócić w jednej chwili. Znicz miał swoje okazje, ale ich nie wykorzystał. Jak to w piłce bywa, one się później mszczą. My mieliśmy ich niewiele, ale udało się strzelić i wygrać te zawody. Fajnie, że trzy punkty zostają znów w Stalowej Woli - powiedział napastnik zielono-czarnych.
Warto także podkreślić, że zwycięstwo Stali nad Zniczem ma także inny wymiar. Ekipa ze Stalowej Woli z rywalem z Pruszkowa wygrywa bardzo rzadko. - Ze Zniczem zawsze nam się grało ciężko. Z tego co pamiętam, to raz wygraliśmy z nimi u siebie 3:2. A tak to albo udawało nam się zremisować, albo przegrywaliśmy. To zespół bardzo niewygodny - stwierdził trener hutników. Dla Tomasza Wietechy była to z kolei premierowa wygrana nad Zniczem. - Pierwszy raz wygrałem ze Zniczem. Grałem przeciwko nim w I czy II lidze i nie dane mi było cieszyć się ze zwycięstwa z nimi. Teraz jest podwójna radość. Do tego jeszcze zaliczyłem pierwszą asystę przy trzecim golu. To mnie też cieszy - zakończył golkiper Stalówki.
Dwa oblicza Stalówki w meczu ze Zniczem Pruszków
Stal Stalowa Wola wygrała ligowe spotkanie ze Zniczem Pruszków 3:0, mimo że to ekipa z Mazowsza w pierwszej połowie prezentowała się znacznie lepiej. Znicz zmarnował jednak kilka świetnych okazji.
Źródło artykułu: