Lider z Kluczborka stracił impet?

Po piorunującym początku sezonu MKS Kluczbork zwolnił tempo. W czterech ostatnich spotkaniach lider II ligi dwukrotnie doznał porażki.

W 9. kolejce na Sportową zawitał ROW Rybnik, który we wrześniu nie zgubił jeszcze nawet punktu. Bez jakiejkolwiek straty na własnym boisku byli również piłkarze Andrzeja Konwińskiego, z kolei zielono-czarni wydawali się najgroźniejszym rywalem, który mógł zatrzymać serię MKS-u.
 
Od pierwszego gwizdka sędziego mecz toczony był w szybkim rytmie i gdyby nie wygrana gości, kibice drużyny z Kluczborka opuszczaliby stadion z wielkim zadowoleniem. Tak jednak nie było, bo o porażce zadecydował gol Mateusza Bodziocha. - To było spotkanie na remis, ale ktoś popełnił błąd, nie dopilnował krycia i w efekcie straciliśmy bramkę. Później ciężko było to odrobić. Zdecydowała jedna okazja - opisuje Adam Orłowicz.
[ad=rectangle]
Pierwsza porażka MKS-u Kluczbork przed własną publicznością poruszyła obrońcę, który po spotkaniu szukał powodów kapitulacji. - Straciliśmy bramkę po stałym fragmencie gry, ten właśnie element rozstrzygnął o wyniku. Nie mieliśmy zbyt wielu okazji strzeleckich. Ciężko znaleźć przyczynę... Zazwyczaj to my pierwsi zdobywaliśmy bramkę, dlatego wygrywaliśmy. Tym razem było inaczej - kręci głową z niezadowoleniem 28-latek.

Miejscowa ekipa nie mogła znaleźć sposobu na przedostanie się przez szyki obronne rybniczan, którzy odpowiadali bardzo niebezpiecznymi kontratakami. Nieporadność nie spodobała się fanom. Ci domagali się podyktowania rzutu karnego dla Biało-Niebieskich, nerwowo reagując na boiskowe wydarzenia. - Sytuacja na trybunach należała do normalnych. Jakieś różne opinie nie mają wpływu na nasze poczynania. Nie możemy mówić, że frustracja nam się udziela i przez to gra nam nie wychodzi. Te punkty, które straciliśmy w starciu z ROW-em trzeba odrobić w następnej kolejce - deklaruje Orłowicz.

- Mecz do samego końca był bardzo zacięty i próbowaliśmy odrobić straty. Mój zespół stworzył sobie dwie okazje, po których powinien prowadzić. Nie umieściliśmy piłki w siatce - nie zrobiliśmy tego co powinniśmy. Uważam, że należała się nam "jedenastka", bo w polu karnym gości doszło do zagrania ręką. Powinniśmy byli zremisować a nie przegrać. Absolutnie nie jesteśmy zadowoleni z tego spotkania, lecz nadal jesteśmy w czubie tabeli i myślimy już o kolejnym meczu - podsumował trener gospodarzy, Andrzej Konwiński.

Komentarze (0)