- Próbowaliśmy prowadzić grę i do pewnego momentu to się udawało, ale nie mogliśmy się w niektórych sytuacjach przebić przez obronę Pogoni. Jeśli to już się udawało, to szwankowało dośrodkowanie, czy ostatnie podanie - stwierdził Marek Kozioł.
[ad=rectangle]
Mimo momentami druzgocącej przewagi, Sandecja nie potrafiła znaleźć drogi do siatki, nawet z rzutu karnego. Pogoń Siedlce zadała nokautujący cios w 82. minucie. - Bramka padła w sumie z niczego. Pogoń praktycznie w II połowie nie oddała strzału, a po jednym stałym fragmencie padł gol. Nawet nie pamiętam jak ta piłka była uderzana. Matej Nather stał na słupku, próbował jeszcze ją wybić, ale brakło mu nogi i futbolówka wpadła do siatki. Ja też nie zdążyłem z interwencją. Ciężko się pogodzić z porażką, ale to się już nie odstanie - powiedział Kozioł.
Golkiper biało-czarnych akurat nie musi mieć do siebie wielkich pretensji, bo w 32. minucie obronił "jedenastkę" wykonywaną przez Macieja Tataja. - Zawodnik poślizgnął się przy strzale, a ja wybiłem zmierzającą w moim kierunku piłkę ręką. My też mieliśmy karnego, którego nie wykorzystaliśmy i potem nasza gra zaczęła źle wyglądać - zaznaczył.
Sandecja przegrała, ale paradoksalnie szkoleniowiec Piotr Stach potrafił znaleźć pozytywne aspekty gry swojego nowego zespołu, z którym rozpoczął pracę 1 października i starał się podnieść zawodników na duchu. - Trener od razu nam powiedział, żebyśmy nie zwieszali głów, bo nie będzie pracował z ludźmi, którzy się poddają. Teraz czeka nas mecz z Zagłębiem Lubin i pojedziemy tam powalczyć - zakończył Marek Kozioł.