Beniaminek z Siedlec w tym sezonie przed własną publicznością spisuje się poniżej oczekiwań. Na dodatek pierwsze połowy w wykonaniu biało-niebieskich pozostawiają wiele do życzenia. Nie inaczej było również w niedzielnym pojedynku z GKS-em Tychy, który wykorzystał słabszy moment ekipy z Mazowsza.
[ad=rectangle]
- Uważam, że w pierwszej połowie byliśmy zespołem lepszym, dłużej utrzymującym się przy piłce. Stwarzaliśmy sobie sytuacje może nie 100-procentowe, ale jednak okazje do strzelenia bramki na pewno mieliśmy - analizował trener Przemysław Cecherz.
W drugiej połowie drużyna z Tychów zaprezentowała się o wiele słabiej. Przyjezdni oddali inicjatywę rywalom, którzy od 60. minuty bez przerwy nękali defensywę GKS-u. - W drugiej połowie Pogoń grała dużo wyżej i zdecydowanie bardziej agresywnie. My z kolei wycofaliśmy jednego napastnika i nastawialiśmy się na kontrataki. Żałujemy tylko, że nie udało nam się wykorzystać żadnej kontry, gdyż mieliśmy ku temu sporo możliwości - tłumaczy były szkoleniowiec Kolejarza Stróże.
- Uważam, że po przerwie kibice zobaczyli bardzo dobre i emocjonujące widowisko. Była prawdziwa wymiata ciosów, jedna akcja goniła drugą. Pogoń mogła oczywiście wcześniej wyrównać, nasz bramkarz dwa razy zachował się kapitalnie. My jednak mogliśmy też przy stanie 1:0 strzelić drugą bramkę - zauważa sternik GKS-u.
Podopieczni trenera Daniela Purzyckiego dopięli swego dopiero w 85. minucie. Wówczas kapitalnie zachował się Dawid Dzięgielewski, który soczystym strzałem pokonał bramkarza GKS-u. Dla młodego napastnika było to szczególne spotkanie, gdyż w poprzednim sezonie zawodnik reprezentował barwy zespołu z Tychów.
- Mecz zakończyłem się remisem, a bramka padła z takiej sytuacji, która nie powinna mieć miejsca. Mam o tą akcję jakiś tam żal, ale nie mam pretensji do zawodników, gdyż mocno walczyli w tym spotkaniu o trzy punkty i to było widać. Szkoda, że ich wysiłek i zmęczenie nie pozwoliły nam odnieść zwycięstwa - kończy Przemysław Cecherz.