Zatrudnienie Dariusza Wdowczyka w klubie z Pomorza budziło kontrowersje ze względu na jego korupcyjną przeszłość. Pogoń Szczecin jako pierwsza wyciągnęła pomocną dłoń do szkoleniowca po rozbracie z futbolem, a ten przez długi czas korzystał z szansy, a w pewnym momencie był nawet wskazywany na selekcjonera reprezentacji Polski.
[ad=rectangle]
Wdowczyk najpierw uratował drużynę przed spadkiem, a w następnym sezonie zanotował rewelacyjne wyniki z pamiętnym rozbiciem 5:1 Lecha Poznań. Pogoń zameldowała się w grupie mistrzowskiej i dopiero na finiszu rozgrywek musiała wybudzić się ze snu o europejskich pucharach. W tym czasie publiczność przy Twardowskiego skandowała jego personalia.
Po raz pierwszy w końcówce pojedynku z Piastem Gliwice, w którym jego podopieczni bardzo szybko prowadzili z przewagą czterech goli. Wcześniej "Wdowiec" wkupił się w łaski kibiców po meczu z GKS-em Bełchatów, gdy piłkarze chcieli czmychnąć do szatni przed rozwścieczonymi kibicami, a ten zebrał ich na środku boiska i nakazał zawrócić w kierunku młyna. - W życiu trzeba być mężczyzną. Nie tylko być z kibicami, gdy się wygrywa. Zawodnicy nie mieli ochoty stanąć twarzą w twarz z fanami, ale uważam, że powinni tak zrobić. Namówiłem ich, by podziękowali za doping, choć niekiedy nie był to doping, a niewybredne epitety - argumentował.
Na fali sukcesów i przy aprobacie kibiców Pogoń Szczecin parafowała z Wdowczykiem nowy kontrakt do 2017 roku. Główny zainteresowany otwarcie podkreślał, jak doskonale czuję się na Pomorzu i dziękował na wsparcie. Od tego czasu jednak passa skończyła się – drużyna była chimeryczna, a w bieżących rozgrywkach krzątała się poniżej miejsca gwarantującego grę w grupie mistrzowskiej. Wdowczyk stał się lakoniczny i wycofany. Pomimo tego liczni sympatycy Pogoni twierdzą, że decyzja o rozstaniu była pochopna, podobnie jak kilka poprzednich zmian personalnych w klubie.
Po pierwsze kadra była od czasu sukcesów z poprzedniego sezonu wyłącznie osłabiana. Wdowczyk stracił Takafumiego Akahoshiego, Mateusza Lewandowskiego i tylko nieprofesjonalne zachowanie chińskiego Guizhou Renhe spowodowało, że ponownie miał do dyspozycji Marcina Robaka. Król strzelców T-Mobile Ekstraklasy stracił jednak okres przygotowawczy, a w trakcie 12 kolejek nabawił się dwóch urazów.
Pogoń nie przeznaczyła zysku z transferu Akahoshiego na zakontraktowanie markowego rozgrywającego i w zasadzie poza Łukaszem Zwolińskim trudno napisać cokolwiek pozytywnego o nabytkach klubu. Piłkarze tacy jak Matras, Lisowski nie pokazali nic wartego odnotowania, a pozostali głównie leczą kontuzje. - Jesteśmy słabszą drużyną niż w poprzednim sezonie - przyznawał przed inauguracją Adam Frączczak.
Frączczak to jeden z aż ośmiu kontuzjowanych zawodników, którzy nie mogli zagrać w sobotnim meczu z Jagiellonią Białystok. Meczu przegranym 0:5, po którym Dariusz Wdowczyk odszedł z klubu. Pogoń pojechała na wschód Polski w katastrofalnym składzie personalnym, a trener musiał łatać jedenastkę graczami, którzy dotychczas grali rzadko bądź wcale. Poprzednie spotkanie Portowcy wygrali 3:0.
Roszada została dokonana po przerwie reprezentacyjnej, przed maratonem trzech spotkań w trakcie tygodnia. Nowy sztab będzie poznawać kadrę głównie w autokarze i na pomeczowych rozruchach. Kibice przypominają, że choć "Wdowiec" notował w ostatnich miesiącach przeciętne wyniki, to tak naprawdę jeszcze nic nie przegrał. Pogoń plasuje się tylko punkt za ósmym w tabeli Podbeskidziem Bielsko-Biała. Miała przed ostatnią kolejką możliwość, by wskoczyć do szóstki. Owszem, przed sezonem malowano w Szczecinie plan, że po walce o utrzymanie w pierwszym sezonie, walce o ósemkę w drugim, w trzecim drużyna zagra o europejskie puchary, ale kadrowo nie uczyniono w tym kierunku nawet kroku. Na dodatek Portowcy są wciąż w grze o Puchar Polski.
W ostatnim czasie między włodarzami klubu a szkoleniowcem nie było już chemii takiej, jak na początku współpracy. Obie strony mają już prawdopodobnie gotowy nowy plan, choć jeszcze siedem miesięcy temu podpisywali jeden z dłuższych kontraktów trenerskich w Polsce.