Jurij Szatałow: Po golu Keity miałem ochotę wyjść ze stadionu

Mimo porażki w Poznaniu Jurij Szatałow nie miał pretensji do swych podopiecznych. Trener Górnika uważa, że założenia taktyczne zostały zrealizowane, a bramce Muhamedy Keity trudno było zapobiec.

- Przez cały tydzień pracowaliśmy, żeby nasza gra wyglądała tak jak w Poznaniu. Zablokowaliśmy wszystkie strefy, gdzie Lech ma mocne strony. Chcieliśmy też zdobyć gola, bo miałem wrażenie, ze jeśli ta sztuka nam się uda, to wygramy. Z przodu może nie wszystko nam wyszło, ale tracąc bramkę w taki sposób jak w niedzielę, naprawdę trudno mieć do kogokolwiek pretensje - przyznał Jurij Szatałow.

Przypomnijmy, że decydujący gol padł po fenomenalnym strzale z dystansu Muhameda Keity, przy którym Sergiusz Prusak był absolutnie bezradny. - Straszyłem naszego golkipera, że nie zagra w tym pojedynku, bo pochodzi z Wielkopolski - stwierdził żartobliwie trener beniaminka. - Oczywiście trudno tu mówić o jego winie. Muszę przyznać, że po tym golu miałem ochotę wyjść ze stadionu. Straszny niefart - zaznaczył.
[ad=rectangle]
Zdaniem Szatałowa Górnik mógł nieco lepiej rozegrać akcje, które przeprowadził w początkowej fazie pojedynku. - Fiodor Cernych powinien w zasadzie tylko dostawić głowę i trafić do pustej bramki. Kilka kontr też należało rozwiązać inaczej.

Jak łęcznianie przygotowywali się do niedzielnego starcia? - Analizowaliśmy przede wszystkim drugą połowę meczu z Koroną Kielce. Ten zespół też potrafił zniwelować atuty Lecha. Nie pokazywałem swoim zawodnikiem potyczki poznaniaków z GKS Bełchatów, która zakończyła się wynikiem 5:0, bo nie chciałem ich dołować - zakończył Szatałow.

Komentarze (0)