Gospodarze przetrwali napór gdańskiej drużyny na początku meczu, uspokoili swoje poczynania i strzelili bramkę na 1:0. Wkrótce pozwolili Lechii wrócić na właściwe tory. - Biegaliśmy po boisku, spaliśmy, znowu biegaliśmy - to był bardzo nierówny mecz - ocenia Jurij Szatałow.
[ad=rectangle]
Po raz kolejny zielono-czarni nie wykorzystali wielu sytuacji podbramkowych. Gdyby na początku drugiej połowy Shpetim Hasani podwyższył na 2:0, to wydarzenia boiskowe przybrałyby inny obrót. - To coraz bardziej zaczyna martwić. Kiedy zawodnik ma przed sobą tylko bramkarza, to powinien zdobywać bramki. Cały czas brakuje nam wykończenia - przyznaje szkoleniowiec.
{"id":"","title":""}
Źródło: T-Mobile Ekstraklasa/x-news
Druga odsłona toczyła się pod dyktando Lechii, która narzuciła Górnikowi swój styl gry. Gospodarze rzadko składnymi akcjami wydostawali się z własnej połowy. Na domiar złego w końcówce grali w osłabieniu po czerwonej kartce dla Patrika Mraza. - W drugiej połowie zagraliśmy słabiej w ofensywie, gdzie zabrakło nam mocy. Jestem bardzo niezadowolony z drugiej połowy. Zagraliśmy dosłownie 12-15 minut dobrze, a później już nas nie było - nie ukrywa Szatałow.
[event_poll=28317]