O tym, jak duży ciężar gatunkowy miał mecz rozegrany w sobotnie popołudnie w Krakowie, najlepiej pokazuje pierwsze 30 minut. Pasy były zdecydowanym faworytem do zwycięstwa, ale gdyby po dwóch kwadransach na tablicy wyników widniał wynik 0:3, to nikt w obozie gospodarzy nie mógłby powiedzieć, że Jaga nie prowadzi zasłużenie. Na szczęście dla Pasów, kolejny bardzo dobry mecz rozegrał bramkarz Marcin Cabaj, który kilkoma świetnymi interwencjami uchronił gospodarzy od utraty gola. Nazwisko krakowskiego golkipera na długo zapamięta zwłaszcza Szymon Matuszek, którego pierwszy strzał w 28. minucie po rykoszecie wyszedł tylko na rzut rożny, ale 240 sekund później tylko cud i szczęście uratowały Cracovię od utraty gola. Po centrze najlepszego w szeregach gości Michała Renusza, z najbliższej odległości uderzał Matuszek, ale wynik nadal brzmiał 0:0. - Kiedy strzelamy pierwsi bramkę, zazwyczaj nie przegrywamy. Szkoda, że Szymek tego nie wykorzystał, ale wiedzieliśmy, że będziemy stwarzać także kolejne okazje. Dobrze radziliśmy sobie w polu, nasze akcje były płynne - powiedział Dariusz Łatka.
Co bardziej zniecierpliwieni kibice zaczęli skandować "Pasy pobudka" i niebawem mogli unieść ręce w geście triumfu. Rozgrywający bardzo przyzwoite zawody Sławomir Szeliga wpadł w pole karne Jagiellonii i na raty podał piłkę do Pawlusińskiego. Prawy pomocnik gospodarzy uderzył nieczysto, przypadkowo, ale jakie to ma znaczenie - grunt, że do siatki. - Dużo było w tym golu przypadku, bo noga mi odjechała. Uznanie należy się dla Sławka (Szeligi - przyp. red.), bo gdyby nie dograł do mnie piłki, ten gol by nie padł - podsumował Pawlusiński.
Cracovia się przebudziła, ale niecała. Trener Artur Płatek jeszcze przed przerwą zmienił "nie angażującego się, nie walczącego" Kamila Witkowskiego i w jego miejsce posłał do boju Mateusza Klicha. Właśnie od 18-letniego rezerwowego Cracovii zaczęła się akcja z 62. minuty, która przesądziła o losach spotkania. Klich podał do Pawła Nowaka, a ten uruchomił prostopadłym zagraniem Pawlusińskiego. W sytuacji sam na sam z Piotrem Lechem piłkarz Cracovii był górą. - Drugą sytuację możemy porównać do tej, którą miałem w meczu z Lechem. Rozmawialiśmy o tym w szatni i gdybym tamtą piłkę przyjął tak samo, jak tą w meczu z Jagiellonią, to różnie mogło wtedy być - wrócił jeszcze pamięcią do niewykorzystanej szansy w meczu z poznańskim Lechem Pawlusiński.
Gol dla Cracovii został zdobyty w chwili, kiedy gracze z Białegostoku grali już w dziesiątkę. Drugą żółtą kartkę i w konsekwencji czerwoną zobaczył Dariusz Łatka. Zawodnik Jagiellonii zagrał piłkę ręką.
Emocje wcale się w tym momencie nie skończyły – Jagiellonia nadal potrafiła przedostać się w pobliże pola karnego gospodarzy i stwarzać zagrożenie. Tak było w 69. minucie, kiedy trójkową akcję Ensar Arifović, Paweł Zawistowski, Damir Kojasević technicznym strzałem zakończył ten ostatni; niecelnym strzałem - należy dodać.
60 sekund później losy spotkania zostały ostatecznie przesądzone. Kolejny zawodnik Jagiellonii został ukarany czerwoną kartką, a był nim Arifović, który został z boiska wyrzucony za niesportowe zachowanie, a dokładniej za odepchnięcie kierownika drużyny Cracovii Igora Nagraby. Goście i tak mieli szczęście, że nie grali w ósemkę, bo chwilę później Hermes nie mogąc pogodzić się z kolejną sporną sytuacją, z całej siły uderzył piłką o ziemię. Sędzia Marcin Wróbel pokazał kapitanowi gości żółty kartonik.
Od tego momentu mecz się w zasadzie skończył, a kwestią czasu miały być kolejne gole dla Cracovii. Nic takiego nie miało jednak miejsca – kolejne akcje marnowali Nowak, Marcin Krzywicki, albo fantastycznie interweniował Lech, jak w doliczonym czasie gry po świetnym strzale z dystansu Przemysława Kuliga.
Cracovia odniosła dopiero drugie zwycięstwo w tym sezonie przed własną publicznością. Jeszcze w sierpniu 2:0 Pasy wygrały z ŁKS, a dwa gole zdobył także Pawlusiński. Po wygranej z Jagiellonią Cracovia wydostała się ze strefy spadkowej i zajmuje 14., barażowe miejsce. Nie to jednak jest teraz najważniejsze dla podopiecznych Płatka, ale kolejny dobry mecz i nadzieja, że jeżeli nie w ostatnim w tym roku kalendarzowym spotkaniu z Arką w Gdyni, to na wiosnę drużyna z grodu Kraka pokaże nowy styl gry, który zapewni jej utrzymanie w lidze.
Cracovia Kraków - Jagiellonia Białystok 2:0 (1:0)
1:0 - Pawlusiński 35'
2:0 - Pawlusiński 62'
Składy:
Cracovia Kraków: Cabaj - Kulig, Polczak, Karwan, Wasiluk, Szeliga (64' Baran) (85' Krzywicki), Pawlusiński, Kłus, Nowak, Witkowski (37' Klich), Moskała.
Jagiellonia Białystok: Lech - Lewczuk (86' Cionek), Stano, Skerla, Łatka, Renusz (66' Kojasević), Zawistowski, Hermes, Matuszek (76' Pacan), Arifović, Jarecki.
Żółte kartki: Moskała, Wasiluk, Klich (Cracovia) oraz Łatka, Zawistowski, Hermes (Jagiellonia).
Czerwone kartki: Łatka /za drugą żółtą/, Arifović /za odepchnięcie kierownika drużyny Cracovii/ (Jagiellonia).
Sędzia: Marcin Wróbel (Warszawa).
Widzów: 3000 (gości: 60).
Najlepszy zawodnik Cracovii: Dariusz Pawlusiński.
Najlepszy zawodnik Jagiellonii: Michał Renusz
Najlepszy zawodnik spotkania: Dariusz Pawlusiński.