Pojedynek obu drużyn w Bełchatowie zakończył się wygraną ówczesnych gospodarzy 2:0. Tym razem sytuacja się odwróciła i to złocisto-krwiści w identycznych rozmiarach uporali się z zespołem Kamila Kieresia. Gości może martwić nie tylko wynik, ale chyba przede wszystkim styl jaki zaprezentowali na Kolporter Arenie. - Trener nas uczulał, że Korona bardzo dobrze rozgrywa stałe fragmenty gry i to w tym spotkaniu potwierdziła - mówił niezadowolony Michał Mak.
[ad=rectangle]
[i]
- Drugi raz z rzędu w taki sposób tracimy bramki. Tak nie może być. Później Korona się ustawiła. Strzeliła dwa gole i grała kontratakiem - [/i]kontynuował. Bełchatowianie od samego początku wyglądali na zespół, który nie ma pomysłu na rozmontowanie defensywy złocisto-krwistych. Przyznał to też 23-letni pomocnik. - Biliśmy głową w mur. Nie potrafiliśmy przełożyć posiadani piłki na sytuacje bramkowe. Sam miałem jedną okazję, miał też Bartek (Ślusarski - przyp. red.) ale Cerniauskas dobrze bronił.
Po porażce z Legą Warszawa (0:3) przyszło niepowodzenie w starciu z Koroną (0:2). Czy w związku z tym można już mówić o małym kryzysie? - Zaczyna robić się nieciekawie. Ta runda, która była w miarę udana może być zaprzepaszczona tymi porażkami. Musimy się wziąć w garść. Z racji, że tabela jest bardzo spłaszczona szybko możemy się znaleźć w dolnej części - stwierdził.
W następnej kolejce GKS podejmie na własnym stadionie górników z Łęcznej. Motywacji przed tym pojedynkiem nikomu wśród Brunatnych ma nie zabraknąć. - Do każdego meczu podchodzimy z zimną głową. Nie może być tak, że trener nas ostrzega, a my to lekceważymy - powiedział na zakończenie.