Ulubieniec kibiców Legii Warszawa nie potrafi przekonać do siebie Henninga Berga

Jest najskuteczniejszym piłkarzem w Legii Warszawa, a mimo to grzeje ławę. Co jeszcze musi zrobić Orlando Sa, żeby wywalczyć sobie miejsce w podstawowej jedenastce?

Każdy inny polski zespół przyjąłby go z otwartymi ramionami. W większości klubów Ekstraklasy byłby pewnym punktem wyjściowego składu, ale tak się nie dzieje w przypadku Legii. Pomimo świetnych występów i znakomitych statystyk, Portugalczyk nie potrafi przekonać do siebie trenera Henninga Berga.
[ad=rectangle]
Napastnik mistrzów Polski robi co może i gdy tylko pojawia się na boisku stara się potwierdzać i udowadniać swoją wartość. W krajowych rozgrywkach wpisuje się na listę strzelców średnio co 86 minut. Tak imponującej regularności w zdobywaniu bramek nie ma nikt w czołówce klasyfikacji strzelców naszej ligi. Jednak te argumenty spływają po szkoleniowcu warszawskiej drużyny jak woda po kaczce. Tak jakby wyczyny portugalskiego snajpera nie robiły na nim żadnego wrażenia. Norweski strateg w oficjalnych wypowiedziach nie przyznaje się, że Orlando Sa nie pasuje do jego koncepcji, choć gołym okiem widać, że w ustawieniu preferowanym przez trenera stołecznej ekipy nie ma wręcz miejsca dla typowej dziewiątki.

- Legia jest takim zespołem, który potrzebuje mieć szeroki skład. Musimy świetnie spisywać się zarówno w Ekstraklasie, w Pucharze Polski oraz w rozgrywkach Ligi Europy, dlatego chcemy mieć więcej niż jedenastu świetnych zawodników -dyplomatycznie stwierdził norweski trener.

Były król strzelców ligi cypryjskiej najczęściej pełni w drużynie prowadzonej przez Berga funkcję rezerwowego. W tym sezonie legioniści rozegrali łącznie trzydzieści spotkań, ale tylko w połowie z nich swój udział zaliczył napastnik z Półwyspu Iberyjskiego. W pełnym wymiarze czasowym zanotował zaledwie pięć spotkań, a mimo to zdołał strzelić aż osiem goli.

Popisy strzeleckie Orlando Sa doceniają za to sympatycy Legii. Po zdobyciu bramki przez niego bramki w meczu z Cracovią fani zasiadający na Żylecie chóralnie śpiewali "la, la la la la la la Orlando Sa". Warto podkreślić, że ulubieniec warszawskich kibiców wpisał się na listę strzelców zaledwie 4 minuty po tym jak pojawił się na murawie.

Ambitnego i sfrustrowanego zawodnika na pewno nie zadowala wyłącznie granie "ogonów". Nieregularne występy z pewnością nie przybliżają najlepszego strzelca Legii do kadry Portugalii.

- Do naszej reprezentacji powoływani są ludzie, którzy na to zasługują. Mam nadzieję, że będę zasługiwał na taką szansę. Niestety w klubie nie mam okazji grać w każdym meczu, ponieważ mamy w zespole wielu wspaniałych piłkarzy. Staram się wykorzystywać każdą szansę na grę jak najlepiej - powiedział etatowy dżoker warszawskiego klubu, który od jakiegoś czasu znajduje się w orbicie zainteresowań selekcjonera Fernando Santosa. W dotychczasowej karierze zaliczył tylko jeden mecz w drużynie narodowej. Za kadencji Carlosa Queiroza w 2009 roku zagrał w towarzyskim meczu z Finlandią.

Źródło artykułu: