Zmiana numeru 1 w Borussii Dortmund? Roman Weidenfeller trafił na ławkę rezerwowych

Piątkowy pojedynek z TSG 1899 Hoffenheim Roman Weidenfeller spędził w całości wśród rezerwowych, pomimo że nie uskarżał się na żadne problemy zdrowotne.

Roman Weidenfeller od wielu lat nie ma sobie równych na pozycji bramkarza w Borussii Dortmund. Począwszy od sezonu 2008/2009 Bundesligi rozgrywał co najmniej 30 spotkań. Aż do piątkowego spotkania z TSG 1899 Hoffenheim (1:0) niewiele wskazywało na to, że 34-latek zostanie odsunięty od gry.
[ad=rectangle]
Po tym jednak, jak Weidenfeller popełnił błąd w przegranym 0:2 pojedynku z Eintrachtem Frankfurt (nie zrozumiał się z Matthiasem Ginterem, umożliwiając rywalom zdobycia gola), Juergen Klopp postanowił posadzić go na ławce. Między słupkami stanął Mitchell Langerak i spisał się bez zarzutu, chociaż trzeba odnotować, że miał bardzo mało pracy. 26-latek reprezentuje BVB od 2010 roku, ale był to dopiero jego 23. oficjalny występ.

- Roman przed meczem życzył mi powodzenia - przyznał Langerak po końcowym gwizdku. - Rozumiemy się bardzo dobrze już od blisko pięciu lat. Jesteśmy kolegami i często rozmawiamy. Aby zostać następcą Weidenfellera, muszę dalej ciężko pracować. Mam nadzieję, że dostanę jeszcze niejedną szansę - stwierdził na łamach RuhrNachrichten.

Czy Australijczyk na stałe wygryzł starszego kolegę z wyjściowego składu Borussii? - Mitchell długo czekał na swoją szansę i tym razem czułem, że powinienem postawić właśnie na niego. Liczyłem, że wniesie trochę świeżości i radości. Nie wiem jednak, czy na dłużej pozostanie w składzie - skwitował Klopp.

Przed końcem roku Borussię czekają jeszcze cztery mecze: z Anderlechtem, Herthą, Wolfsburgiem oraz Werderem. Jeśli żółto-czarni chcą powalczyć o awans do europejskich pucharów, w spotkaniach ligowych powinni zgarnąć komplet punktów.

Komentarze (0)