Michał Janota chyba nie może być zadowolony z tej części sezonu. O ile Korona uporała się z kryzysem, to 24-latek cały czas nie jest w stanie ustabilizować formy. Nie najlepiej o nim świadczy również brak zdobywanych goli. Po raz ostatni udało mu się trafić do siatki 23 maja w wyjazdowym meczu z... Cracovią. Czy można to odczytywać jako pewien znak? - Daj Boże żeby piłka wpadła do siatki tym razem. Jeżeli jednak ja nie będę strzelał, a zespół będzie wygrywał, to na pewno nie będę z tego powodu płakał - przyznał.
[ad=rectangle]
Wiele wskazuje na to, że w piątkowym spotkaniu na murawie zabraknie Oliviera Kapo, a to będzie oznaczać, że właśnie na Janocie spocznie odpowiedzialność za rozgrywanie piłki. - Nie boję się tego. Lubię grać w środku. Jeżeli Cracovia pozwoli nam grać, to na pewno to wykorzystamy, bo uważam, że mamy mocny zespół jeżeli chodzi o indywidualności. Tak samo Vlastimir Jovanović potrafi prowadzić grę i akurat z nim mi się bardzo dobrze gra.
Drużyna z Krakowa ostatni raz zwyciężyła 2 listopada. Biorąc pod uwagę sytuację gości w tabeli z pewnością poszukają oni swojej szansy na zainkasowanie kompletu punktów. - Nie interesuje mnie Cracovia. Liczę, że to Korona będzie tym zespołem, który będzie przeważał. Postaramy się nie dawać im dużo miejsca żeby mogli rozgrywać piłkę, bo na pewno to potrafią, pokazywali to już nie raz - ocenił podopiecznych Roberta Podolińskiego.
Kilka dni temu w jednej z gazet ukazała się wypowiedź byłego zawodnika Feyenoordu Rotterdam z której można było wywnioskować, że miałby on zastąpić Sebastiana Milę w Śląsku Wrocław. Czy faktycznie jest coś na rzeczy? - Prawda jest taka, że czuję się w Kielcach bardzo dobrze. To jest plotka, ponieważ do Śląska Wrocław nie idę, chyba, że klub będzie chciał rozwiązać mój kontrakt, ale póki co jest on ważny i będę chciał go wypełnić - skomentował na zakończenie.