Dotychczasowa umowa Tadeusza Pawłowskiego wygasała za pół roku. Zawarta w niej była opcja przedłużenia o kolejne dwanaście miesięcy, z której postanowił skorzystać zarząd Śląska. - Tadeusz Pawłowski to odpowiedni człowiek na odpowiednim miejscu. Ma Śląsk w sercu, a przede wszystkim jest doskonałym fachowcem, co udowadnia od pierwszego dnia, w którym pojawił się w klubie. Przedłużenie z nim umowy było zarówno koniecznością, jak i ogromną przyjemnością - mówi na łamach slaskwroclaw.pl Paweł Żelem, prezes wrocławskiego klubu.
[ad=rectangle]
- Praca trenerska w Śląsku była od zawsze moim marzeniem. Jestem ogromnym szczęściarzem, że przez ostatnie miesiące mogłem to marzenie realizować. Cieszę się, że będę mógł to robić nadal, na dodatek w gronie fantastycznych osób, które spotkałem we Wrocławiu - zaznacza opiekun wicelidera T-Mobile Ekstraklasy.
Tadeusz Pawłowski trenerem Śląska został w lutym 2014 roku, przejmując zespół na trzynastym miejscu w tabeli. Od tego czasu poprowadził WKS w 33 spotkaniach, notując 17 zwycięstw, 11 remisów i zaledwie 5 porażek. Pod jego wodzą wrocławska drużyna zajęła pierwsze miejsce w grupie B w ubiegłym sezonie, a w obecnych rozgrywkach plasuje się na pozycji wicelidera.
Tadeusz Pawłowski we Wrocławiu już osiągnął olbrzymi sukces. Zielono-biało-czerwoni są bowiem najdłużej niepokonanym przed własną publicznością zespołem T-ME. Odkąd trenerem WKS-u jest właśnie Pawłowski, dwukrotni mistrzowie Polski w roli gospodarza jeszcze nie przegrali! Obecny szkoleniowiec objął zespół Śląska właśnie po ostatniej domowej porażce wrocławian. 23 lutego pod wodzą Stanislava Levego ulegli oni przed własną publicznością Ruchowi Chorzów 2:3. 11 z kolejnych 17 domowych spotkań WKS wygrał, a sześć zremisował.
To nie koniec. Jeszcze rok temu wrocławianie o tej porze byli po prostu przeciętnym zespołem. Latem z klubu odeszło kilku czołowych zawodników, a do tego kontuzji nabawił się najlepszy strzelec drużyny, Marco Paixao. Tadeusz Pawłowski umiejętnie poskładał jeszcze wszystkie elementy, przywrócił do doskonałej formy Sebastiana Milę, zrobił z Flavio Paixao czołowego strzelca ligi, a i z innych zawodników wyciska ile tylko się da. - Największą satysfakcję mam z tego, że osiągnęliśmy to razem z zespołem. To jest drużyna. Każdy w niej jest bardzo ważny. Uważam, że jestem dobrze przygotowany do tego zawodu. Miałem okazję trochę popodglądać najlepsze drużyny na świecie. Widziałem wiele treningów Bayernu, przygotowania Hiszpanii czy zajęcia Borussii Dortmund. To jest jedna strona medalu. Druga to moja praktyka jako piłkarza. Myślę, że jestem dobrym psychologiem i mam dużą wiedzę taktyczną. To wszystko razem, ale bez zespołu bym tego nie zrobił. Bardzo się cieszę, że pomimo tych początków trudnych z Sebastianem, różnych perypetii, gdzie szukaliśmy optymalnego ustawienia, w lecie gdy nam jakość kadry i ilość zawodników się zmniejszyła, to potrafiliśmy wszyscy razem wytworzyć taki klimat pracy i teraz jest bardzo fajnie, że jak zespół wychodzi na mecz, to mamy jeden cel - wygrać. Widać na boisku, że wszyscy chłopcy dążą do tego - mówił niedawno szkoleniowiec, który swoją przygodę z WKS-em zaczął od... zdjęcia koszuli na pierwszej konferencji prasowej.
- Na początku troszeczkę nie wierzono we mnie. Później był minusowy odbiór ubrania koszulki Śląska, ale ja to zrobiłem, bo byłem pewny siebie. Jakbym się bał i robił to, co się dziennikarzom podobało, to może bym przyszedł i rozlał po piwie czy koniaku. Ubrałem koszulkę Śląska, bo czułem się przez wiele lat mojej kariery piłkarskiej związany z tym klubem. Nie musiałem się tego wstydzić. To było moje spontaniczne zachowanie - wyjaśniał później trener.
Teraz Pawłowskiego cenią nie tylko kibice Śląska, ale i inni wielbiciele futbolu w Polsce. On sam natomiast skupia się na tym, co zrobić, aby wiosną wrocławianie byli jeszcze lepsi. - Chce napisać filozofię pracy na wiosnę. Siedzę nad tym, co chcemy zrobić w naszej taktyce, w jakich formach przeprowadzać gry na treningach i jak to wszystko ładnie wkomponować w trening Marka Świdra i Pawła Barylskiego, którzy bardziej będą szli w stronę motoryki. Planujemy zwiększyć obciążania. Pierwszy krok zrobiliśmy w czerwcu, a chcemy iść do przodu. Nie chcemy, by zdarzyła się sytuacja z początku sezonu, kiedy przegraliśmy z Pogonią Szczecin i GKS-em Bełchatów, bo nie było świeżości. Pierwszy mecz mamy 12 lutego i jeśli chcemy się z Legią pościgać i zagrać dobry mecz, to musimy być świeżsi - podkreślił.
- Największą sztuką jest dobrać obciążenia, żeby po prostu nam starczyło siły i żeby na pierwsze mecze trafić z formą. W Pucharze Polski wszystko może się zdarzyć, ale uważam, że nasze miejsce w pierwszej trójce ligi byłoby sensacją - dodał.
Gratulacje, pracuj Tadek w Śląsku do emerytury.