To wcale nie był taki udany rok - rozmowa z Grzegorzem Lato, królem strzelców MŚ 1974 i byłym prezesem PZPN

Jaki był 2014 rok dla polskiej piłki? Zdaniem Grzegorza Laty nie tak udany jak mogłoby się pozornie wydawać. Dobre wrażenie popsuły brak awansu na MŚ oraz wpadka Legii w walce o Ligę Mistrzów.

Szymon Mierzyński: Jak pan ocenia ostatnie dwanaście miesięcy? Patrząc na dokonania kadry w eliminacjach Euro 2016, jest się chyba z czego cieszyć...

Grzegorz Lato: Pełnej radości na pewno nie ma. Nie było nas na mistrzostwach świata w Brazylii, a w jesiennych eliminacjach zabrakło mi zwycięstwa ze Szkocją. Pamiętajmy, że rozgrywaliśmy to spotkanie u siebie. Gdyby wtedy udało się sięgnąć po trzy punkty, to w kwestii kadry byłyby naprawdę duże powody do satysfakcji. Jeśli chodzi natomiast o futbol klubowy, to duży niedosyt budzi wpadka Legii Warszawa. Zamieszanie wokół meczów z Celtikiem Glasgow psuje pozytywny obraz 2014 roku. Możemy się oczywiście cieszyć z 1. miejsca w fazie grupowej Ligi Europejskiej, ale chyba każdy wolałby oglądać mistrza Polski w Lidze Mistrzów.

Tym bardziej, że minionego lata awans wydawał się bliski jak nigdy. W IV rundzie eliminacyjnej na żadnego potentata Legia by nie trafiła.

- Dokładnie. To tylko zwiększa niedosyt. Szansa faktycznie była bardzo duża, jeśli porównamy to z poprzednimi edycjami.

Kibice reprezentacji chyba jednak nie mają się czym martwić, bo o ile remis ze Szkocją nie do końca zaspokoił oczekiwania, to już pokonanie Niemców było absolutnie ponad program.

- Coś w tym z pewnością jest. Czekaliśmy na to długie lata. Ja grałem z Niemcami dwukrotnie i tylko remisowałem, w tym raz na mistrzostwach świata w 1978 roku. Tego spotkania możemy naszym reprezentantom gratulować, bo dokonali rzeczy wielkiej i historycznej.

Adam Nawałka to chyba duże zaskoczenie in plus? Niewielu wierzyło, że kadra pod jego wodzą "odpali" i Zbigniew Boniek sporo ryzykował tym wyborem.

- Pamiętam co się działo tuż po ogłoszeniu tej decyzji. Po pierwszych spotkaniach towarzyskich dziennikarze nie wieszczyli nic dobrego, a teraz całkowicie zmienili podejście. Ten przykład pokazuje, że każdemu trenerowi trzeba dać trochę czasu i przede wszystkim być w stosunku do niego wyrozumiałym. Niczego nie da się zrobić z dnia na dzień.

Grzegorz Lato
Grzegorz Lato

Jakie pan widzi perspektywy dla reprezentacji?

- W nowym roku czeka nas z pewnością trudniejsza część eliminacji. Już w marcu zagramy na wyjeździe z Irlandią, a później pojedziemy jeszcze do Niemiec i Szkocji. Wśród kibiców nadzieje są ogromne, ale my jeszcze niczego sobie nie zapewniliśmy. Trzeba zrobić wszystko, by nie przegrać w Irlandii i cały czas utrzymywać odpowiedni poziom mobilizacji. Byłoby bardzo niedobrze, gdybyśmy drżeli o awans do ostatniego meczu. Głównie w tym kontekście tak bardzo żałuję remisu ze Szkocją. Wchodząc w 2015 rok z kompletem punktów, mielibyśmy względny spokój, bo nawet pojedyncza wpadka by nam nie zaszkodziła. Teraz o taki komfort trzeba będzie walczyć w marcu.

Wróćmy do Legii Warszawa. W 1/16 finału Ligi Europejskiej czeka ją dwumecz z Ajaxem Amsterdam. To będzie kontynuacja dobrej passy, czy raczej koniec tegorocznej przygody w pucharach?

- Ajax to wciąż wielka firma, ale dziś na pewno nie tak renomowana jak kiedyś. Trudno też padać na kolana przed ligą holenderską. Co do szans Legii, jeszcze za wcześnie, by o nich mówić. Poczekajmy na ruchy kadrowe, tym bardziej, że okres transferowy dopiero się zaczął i wiele się może wydarzyć.

A gdyby legioniści przystąpili do tego dwumeczu w obecnym składzie?

- Mają silny zespół i uważam, ze szanse rozkładają się 50 na 50. Zresztą wystarczy popatrzeć na inne mecze w europejskich pucharach. Niespodzianek jest mnóstwo, nawet gdy grają najlepsze drużyny.

Szkoda tylko, że rewanż odbędzie się prawdopodobnie przy pustych trybunach. Trudno w takiej sytuacji mówić o atucie własnego boiska...

- To prawda, kibice to zawsze dwunasty zawodnik, a granie bez nich wygląda jak sparing. Cóż... Tutaj zadanie mają działacze, którzy powinni wreszcie wyjaśnić sobie pewne sprawy z sympatykami Legii. To nie są pierwsze takie problemy i należy w końcu postawić sprawę na ostrzu noża. W przeciwnym wypadku nigdy nie uda się wyeliminować incydentów, za które potem płacimy wysoką cenę.

Źródło artykułu: