Łukasz Pielorz (ur. 23.05.1983) - to wychowanek jastrzębskiej szkółki piłkarskiej MOSiR. Przez prawie całą karierę związany był ze swoim rodzinnym miastem – za wyjątkiem krótkiego epizodu w sezonie 2006/07 – gdy grał jedną rundę w greckiej AÉ Giánnena. Na początku sezonu zawodnik pauzował i przechodził rehabilitację kontuzjowanego kolana. Po wyleczeniu urazu, z miejsca stał się podstawowym defensorem górniczej jedenastki. W zakończonej rundzie I ligi rozegrał 10 meczów - w tym 1 spotkanie w Pucharze Polski - w barwach GKS i spędził na boisku 820 minut. - Obecnie z kolanem jest – odpukać – wszystko w porządku. W rundzie jesiennej grałem ze specjalnym stabilizatorem stawu kolanowego. Obecnie wykonuję jeszcze specjalne ćwiczenia wzmacniające mięśnie, ale na wiosnę będę już grał bez specjalnego wzmocnienia.
Jeden z ulubieńców jastrzębskich kibiców – doceniany za swoje serce, waleczność i przywiązanie do barw klubowych - zrezygnował ze wszystkich roszczeń finansowych wobec prezesa GKS-u Joachima Langera - dzięki czemu pisemna prośba zawodnika o rozwiązanie kontraktu została pozytywnie rozpatrzona przez władze klubu. – Chciałem "pokojowo" rozwiązać umowę klubową. Jest mi oczywiście przykro i żal, bo od dzieciństwa najpierw kibicowałem, a później grałem w "zielono-czarno-żółtych" barwach. Chciałem dalej grać w koszulce z "jastrząbkiem" na piersi,ale muszę też myśleć o przyszłości. Delikatnie mówiąc sytuacja finansowa i organizacyjna klubu nie wygląda za ciekawie. Powiem szczerze, że zabolała mnie, ale i pozostałych chłopaków kara pozbawienia ciężko wywalczonych na boisku premii za zwycięstwa - jaką nałożył na nas prezes Langer. Średnio wyszło po 20 tysięcy na zawodnika. W moim przypadku jest to kwota ponad 20 tysięcy, bo zrezygnowałem także z 2-miesięcznych zaległości w pensjach.
Zawodnik tłumaczy także dlaczego porozumiał się z klubem, a nie wybrał "ścieżki wojennej", jak kolega z drużyny - defensywny pomocnik Bartłomiej Grabczyński, który za pośrednictwem adwokata skierował sprawę na drogę sądową. – Mógłbym postąpić podobnie jak Bartek, ale nie miałem czasu na sądy. Poza tym miałem sygnały, że moją osobą zainteresowane są inne kluby, ale tylko w przypadku, gdy będę wolnym zawodnikiem.
Większość piłkarzy z GKS-u czeka na pierwszy trening (5 stycznia 2009 roku – przyp. red.)- jeśli do tego czasu władze klubu nie uregulują poślizgów w pensjach, być może inni koledzy podążą szlakiem przetartym przez defensywnego pomocnika GKS Jastrzębie i również wystąpią z roszczeniami sądowymi przeciwko klubowi. – Wcale się nie zdziwię jeśli niektórzy moi koledzy zrobią to jeszcze przed świętami, bo 10 grudnia upłynął 3-miesięczny termin zaległości w wypłacie wynagrodzenia i zgodnie z przepisami PZPN będą mieli podstawę aby żądać rozwiązania kontraktów z winy klubu. Z tego co mi wiadomo, ponoć prezes Langer wypłacił części piłkarzom zaliczki na poczet wrześniowych pensji. Ale jest jeszcze sprawa pozbawienia nas premii za awans oraz ostatnie 1,5 roku grania w jastrzębskich barwach. Przecież to są chyba prawa nabyte? Na te pieniążki ciężko i uczciwie zapracowaliśmy na boisku swoją pracą! – dodaje Pielorz.
Sam piłkarz jest zadowolony ze swojej obecnej sytuacji. – Wobec mojej osoby było zainteresowanie ze strony kilku klubów, ale od początku rozmawiałem tylko z wodzisławską Odrą. Można powiedzieć – choć nie chciałbym zapeszyć – że wszystkie sprawy mam zapięte na 95 procent. Uczestniczyłem w sparingu Odry z Przyszłością Rogów i po tej gierce działacze z Wodzisławia podjęli ze mną rozmowy. Jestem już po testach wydolnościowych oraz badaniach medycznych. Praktycznie wszystkie warunki kontraktu są już ustalone. Czekam, aż Odra przygotuje umowę i mam nadzieję, że na początku następnego tygodnia przyjadę do siedziby klubu, aby ją parafować.
Na dzień dzisiejszy jastrzębski GKS nie ma dobrej opinii - nie tylko w mediach - ale także w całym środowisku futbolowym w Polsce. Pytanie, czy w tej sytuacji znajdą się zawodnicy - reprezentujący określony poziom ligowy – chętni do gry w jastrzębskich barwach, w miejsce tych, którzy już odeszli lub odejdą w najbliższym czasie? – Jest mi naprawdę szkoda tego klubu. Jeszcze bardziej szkoda mi fantastycznych kibiców GKS, którzy za trenera Rzepki w liczbie kilku tysięcy zawsze nas wspomagali gorącym dopingiem i jeździli za nami po całej Polsce. Życzę prezesowi Langerowi jak najlepiej i mam nadzieję, że znajdzie sposób i środki finansowe, żeby GKS utrzymał się na zapleczu ekstraklasy, bo miejscowi kibice na pewno na to zasługują. Zastanawiam się tylko, jak można było w tak krótkim czasie zaprzepaścić wszystkie sukcesy na które miasto i fani czekali ponad 17 lat? - kończy smutno były obrońca GKS.