Głośny doping i wysoka frekwencja - w takiej atmosferze mierzyły się ze sobą Korona i Legia, czyli dwa zespoły czekające na pierwsze zwycięstwo w 2015 roku, rywalizujące w T-ME o zupełnie odmienne cele. Niestety choć na trybunach było kolorowo, to na boisku wręcz przeciwnie. Zespołem, który odrobinę chętniej zapuszczał się w pole karne przeciwnika byli złocisto-krwiści. Ale przez długie minuty zupełnie nic z tego nie wynikało, oprócz kolejnych - źle rozegranych - stałych fragmentów.
[ad=rectangle]
Na pierwszy celny strzał kibicom przyszło czekać do 16. minuty. Wtedy też odważnie z dystansu przymierzył Jacek Kiełb, czym mocno utrudnił życie interweniującemu na raty Arkadiuszowi Malarzowi. Po raz kolejny występujący w eksperymentalnym ustawieniu podopieczni Henninga Berga - już bez Miroslava Radovicia - swoich okazji szukali głównie w szybkich kontratakach. Jednak tak naprawdę po żadnym z nich Vytautas Cerniauskas nie musiał się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności.
Po upływie pół godziny na murawie niewiele się zmieniło. Była walka, chęci, ale jakości w ofensywie próżno było szukać. Zawodnicy obu drużyn notowali dużo strat, a sędzia często używał gwizdka. Najlepszą sytuację do zdobycia gola w pierwszej połowie stworzyli sobie kielczanie. W 41. minucie płaskie wstrzelenie piłki w pole karne legionistów przez Przemysław Trytkę mógł wykorzystać Jacek Kiełb, lecz nie sięgnął futbolówki.
Po zmianie stron w dalszym ciągu kibice bardziej oklaskiwali próby, aniżeli klarowne sytuacje. Trener mistrzów Polski chcąc tchnąć w swoją ospałą ekipę więcej życia posłał do boju Michała Masłowskiego i Michała Kucharczyka. Efekt mógł przyjść w 67. minucie, gdy w piętnastkę koroniarzy wpadł Helio Pinto. Jego strzał świetnie powstrzymał jednak Cerniauskas.
W końcowym kwadransie oba zespoły nieporadnie walczyły o zdobycie gola na wagę trzech punktów. Legioniści wykorzystywali w tym celu skrzydła, zaś gospodarze sprawdzali Malarza z dystansu. W 83. minucie niezłej szansy nie wykorzystał Vlastimir Jovanović, przenosząc piłkę nad poprzeczką. Z kolei w szóstej minucie doliczonego czasu gry pod bramką Korony znalazł się Orlando Sa, ale jego szarżę ofiarnym wślizgiem powstrzymał Golański. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie, a sam remis wydaje się być w pełni sprawiedliwym rezultatem.
Korona Kielce - Legia Warszawa 0:0
Składy:
Korona Kielce: Vytautas Cerniauskas - Paweł Golański, Piotr Malarczyk, Radek Dejmek, Kamil Sylwestrzak - Jacek Kiełb (74' Nabil Aankour), Vlastimir Jovanović, Lukas Klemenz (81' Aleksandrs Fertovs), Siergiej Pilipczuk, Luis Carlos - Przemysław Trytko.
Legia Warszawa: Arkadiusz Malarz - Tomasz Brzyski, Inaki Astiz, Igor Lewczuk, Bartosz Bereszyński - Helio Pinto, Dominik Furman, Jakub Kosecki, Norbert Misiak (54' Michał Kucharczyk) - Mateusz Szwoch (54' Michał Masłowski), Marek Saganowski (87' Orlando Sa).
Żółte kartki: Paweł Golański, Siergiej Pilipczuk, Vlastimir Jovanović (Korona).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 11 006.
[event_poll=28371]
Mają o połowę mniej meczy niż w najsilniejszych ligach i są podobno zawodowcami?????Mają najdłuższą przerwę w Europie, a po dwóch kolejkach są k...a Czytaj całość