Robert Podoliński: Nie takich jak ja zwalniano
- Nie mam zamiaru spuszczać głowy i mówić, że jestem przygotowany na zwolnienie na nie czekam. Na razie nikt mnie nie zwolnił - mówi po porażce z Górnikiem Łęczna trener Cracovii Robert Podoliński.
Pasy w pięć dni przegrały dwa ważne mecze, bowiem trzeba pamiętać, że w środę uległy 0:2 II-ligowym Błękitnym Stargard Szczeciński w ćwierćfinale Pucharu Polski, komplikując sobie sprawę awansu do półfinału tych rozgrywek. - No nie był to fantastyczny tydzień. O Pucharze Polski już mówiłem, że się w nim mordowaliśmy w poprzednich rundach i w końcu zostaliśmy zamordowani z zimną krwią, ale na szczęście jest rewanż. Moim zdaniem mecz z Górnikiem był ważniejszy, bo wygrywając, zbliżylibyśmy się do pierwszej "8", a tak to musimy oglądać się za siebie. Punktów brakuje, a ich jest mniej, tym robi się bardziej nerwowo - mówi Podoliński.
Opiekun Pasów czuje, że jego posada jest zagrożona? - To jest tak gorące krzesło i taka praca, że nie takich trenerów, jak Podoliński, zwalniano po przegranych meczach. Nie mam zamiaru spuszczać głowy i mówić, że jestem na to przygotowany i czekam na to. Jestem w pracy. Nikt mnie jeszcze nie zwolnił i czekam na mecz z Piastem Gliwice, bo jestem dobrej myśli. Nawet po spotkaniu z Górnikiem - dążyliśmy do zwycięstwa, odkryliśmy się, a nie pozwoliliśmy Górnikowi na kontratak, co dobrze o nas świadczy.
Raport SportoweFakty.pl: Czekają przy karuzeli - trenerzy do wzięcia