Nie od dziś wiadomo, że kibice z Bałkanów do najświętszych nie należą. Świeżo w pamięci mamy skandal w Podgoricy, podczas meczu Czarnogóra - Rosja (miejscowi fani trafili racą bramkarza gości; spotkanie było dwa razy przerywane, Rosja otrzymała walkower). Teraz w roli niechlubnych bohaterów wystąpili pseudokibice z Chorwacji.
W poniedziałek delegacja Chorwackiego Związku Piłki Nożnej (HNS) podróżowała z Zagrzebia do Splitu. Celem było omówienie przygotowań do meczu eliminacji Euro 2016 z Włochami, który 12 czerwca odbędzie się właśnie w Splicie. Piłkarze zagrają przy pustych trybunach. To kara UEFA nałożona po marcowej potyczce Chorwacji z Norwegią (rasistowskie zachowania kibiców i odpalanie rac).
[ad=rectangle]
W podróż udali się m.in. Niko Kovac (selekcjoner kadry), Damir Vrbanović (dyrektor wykonawczy związku), Zoran Cvrk (kierownik ds. bezpieczeństwa) czy Iva Olivari (menedżerka kadry).
Na jednym z parkingów, na autostradzie z Zagrzebia do Splitu, do oficjeli podeszła ok. 10-osobowa grupa mężczyzn. Mieli na sobie stroje z emblematami Hajduka Split. - Najpierw znieważyli delegację słownie, a następnie doszło do fizycznego ataku - czytamy w oświadczeniu chorwackiej federacji.
- Dzięki spokojnej reakcji przedstawicieli HNS incydent zakończył się bez poważniejszych konsekwencji. Uszkodzony został służbowy samochód - czytamy w oświadczeniu HNS. Na miejsce wezwano policję, która przesłuchała działaczy.
Skąd tak agresywne zachowanie? Od kilku miesięcy panuje napięta atmosfera na linii Hajduk - federacja chorwacka. Konflikt rozpoczął się w listopadzie ubiegłego roku. Piłkarze Hajduka postanowili nie przystąpić do wyjazdowego spotkania z Dinamem Zagrzeb. Powód? 50 członkom Torcidy (grupy kibicowskiej Hajduka) odmówiono wejścia na stadion w Zagrzebiu, ze względu na ich obecność na tzw. czarnej liście.
Władze ligi ukarały Hajduka walkowerem. Na ulicach Splitu doszło wówczas do manifestacji, z udziałem 15 tysięcy osób, przeciwko HNS.