Jean Barrientons zawodzi w Wiśle. "Jest problem z komunikacją"

Osiem występów, jedna asysta i zero bramek - to wiosenne liczby Jeana Barrientosa w Wiśle Kraków. Urugwajczyk zawodzi przy Reymonta 22 i nie chodzi tylko o słabe statystyki.

Barrientos trafił do Wisły na zasadzie wolnego transferu po tym, jak rozwiązał swój kontrakt z Vitorią Guimaraes, w barwach której występował od 2011 roku. Rozegrał dla niej 90 meczów, zdobywając siedem bramek i notując trzy asysty, ale rundę jesienną spędził w II-ligowych rezerwach.
[ad=rectangle]

O Urugwajczyku pochlebnie wypowiadał się trener Franciszek Smuda i kiedy tylko 25-latek otrzymał pozwolenie na pracę w Polsce, "Franz" skorzystał z jego usług w meczach z PGE GKS Bełchatów i Zawiszą Bydgoszcz. Z kolei Kazimierz Moskal dał mu szansę występu w każdym sześciu spotkań, jakie pod jego wodzą rozegrała Biała Gwiazda, a w ostatnich czterech znalazł się nawet w wyjściowym składzie.

W ośmiu dotychczasowych występach zaliczył jedną asystę i nie zdobył jeszcze ani jednej bramki, a w niedzielnym meczu z Koroną Kielce (2:0) swoją nieudolnością i złymi wyborami mógł doprowadzić widzów do szewskiej pasji.

- O tym rozmawialiśmy w przerwie meczu z Koroną. Mówiłem mu, żeby nie szukał zawsze trudnych zagrań i żeby grał prostą piłkę - mówi trener Moskal. - Największy z nim problem jest taki, że komunikacja z nim jest ograniczona. Staramy się z nim rozmawiać, ale poziom komunikacji jest niewystarczający - dodaje.

Urugwajczyk porozumiewa się jedynie w języku hiszpańskim i portugalskim. Angielskim nie włada, nie mówiąc już o języku polskim. Po podpisaniu kontraktu z Wisłą obiecywał, że rozpocznie naukę angielskiego.

- Trudno prowadzić piłkarzy za rękę poza klubem i mówić im, co mają robić. Każdy powinien wiedzieć, co robić, żeby lepiej wkomponować się w zespół. Widzę, że z Donaldem Guerrierem się porozumiewa i nie ma większych kłopotów, jeśli mówimy o prostych codziennych sprawach: kiedy trening, kiedy zbiórka. Ale z detalami jest problem - mówi trener Wisły.

Komentarze (0)