- W Wigilię na początku będę u rodziców. Tam dam małe prezenty, złożymy sobie życzenia i podzielimy się opłatkiem. Stamtąd będę jechał na drugą Wigilię do rodziców żony. Pierwszy dzień świąt spędzę u teściów, a później znów wracam do rodziców, żeby wszystkich zaspokoić i żeby wszyscy byli zadowoleni, bo to pierwsze święta z małym, także każdy chciałby troszeczkę z nim pobyć - w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wyjaśnia Marcin Popławski.
Dzięki temu kapitan Motoru nie musi martwić się o przygotowanie wieczerzy wigilijnej. - Powiem szczerze, że mój udział w przygotowaniach jest znikomy. Jesteśmy w komfortowej sytuacji, bo Wigilię przygotowuje moja mama i teściowa, także sprowadza się to tylko do prezentów. Poza tym, to jestem zwolniony z obowiązków i żona również - zdradza.
Konieczność opieki nad dzieckiem utrudniła 28-letniemu piłkarzowi rozwiązanie kwestii prezentów, jednak przekonuje on, że wszystko ma pod kontrolą i na pewno najbliżsi zostaną przez niego obdarowani. - Ciężko mi jest. Żona pracuje, a ja - z racji tego, że mam troszeczkę wolnego - opiekuję się małym i mam troszeczkę problemów. Prawie wszystko już dopiąłem. Wszystko idzie ku dobremu i zdążę do pierwszej gwiazdki - mówi Popławski.
Ze względu na dziecko, nie planuje on hucznego świętowania Sylwestra. Spędzi ten czas w wąskim gronie. - Wszystko jest podporządkowane naszemu małemu dzieciaczkowi. Wiadomo, że za bardzo nie możemy nigdzie pójść. Sylwester najprawdopodobniej spędzimy we dwójkę. Może przyjdzie ktoś ze znajomych, też z małym dzieckiem, ale nie planujemy większej imprezy. Może za rok... Teraz skupiamy się na wychowywaniu dziecka, więc w tym roku bez szaleństw - śmieje się Popławski.