Przed tygodniem Legionovia Legionowo przegrała z Rakowem Częstochowa 0:1. Mazowiecki zespół gola stracił w doliczonym czasie gry. Do spotkania w Katowicach legionowianie przystąpili w bojowych nastrojach, a na boisku długo byli stroną przeważającą, ale brakowało im skuteczności pod bramką rywala.
[ad=rectangle]
Jednak tuż po przerwie to Rozwój objął prowadzenie. Legionovia po słabszej grze na początku drugiej połowy szybko wrzuciła wyższy bieg i doprowadziła do wyrównania. Od 84. minuty goście musieli sobie radzić w osłabieniu. Drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę otrzymał Karol Ziąbski. Chwilę później szkoleniowiec Legionovii posłał do boju Kamila Dankowskiego, który miał wzmocnić defensywę.
Dankowski był jednak największym pechowcem spotkania w Katowicach. Jego wejście na murawę opóźniło się o trzy minuty, a spowodowane było to brakiem meczowej koszulki. Z kolei w 90. minucie zagrał on ręką piłkę w polu karnym i arbiter bez zawahania wskazał na "wapno". Jedenastkę na gola zamienił Łukasz Winiarczyk.
Dla Legionovii oznaczało to drugą z rzędu porażkę po golu straconym w doliczonym czasie gry. Trener gości nie ukrywał, że to jego drużyna bardziej zasługiwała na zdobycie trzech punktów. Jednak to Rozwój Katowice mimo gorszej dyspozycji dopisał do swojego dorobku komplet punktów. - Dziękuję swoim zawodnikom za walkę i za wszystko. Jednak taki mecz trzeba wygrać, a nie przegrać - ocenił Robert Pevnik.
Po dwóch pechowych porażkach morale w legionowskim klubie zmalało, ale słowacki szkoleniowiec przyznał, że trzeba z tych spotkań wyciągnąć pozytywne wnioski. - Przez 90 minut graliśmy lepszą piłkę, byliśmy bardziej agresywni, walczyliśmy. Przegraliśmy przez jeden brak koncentracji. Mieliśmy więcej sytuacji, by strzelić bramkę. Trzeba szukać pozytywów przed kolejnym spotkaniem, w którym naszym rywalem będzie Nadwiślan Góra - stwierdził Pevnik.