Mateusz Klejborowski: W ubiegły weekend wystartowała liga austriacka, ale w Austrii Wiedeń próżno było szukać pana nazwiska nawet na ławce rezerwowych? Dlaczego?
Arkadiusz Radomski: No niestety zabrakło mnie w kadrze zespołu. Trener stwierdził, że jeszcze nie czas, żebym usiadł chociaż na ławce rezerwowych. Jednocześnie dodał, że na kolejne spotkanie ligowe powołanie już otrzymam. Na razie spokojnie czekam. Mam nadzieję, że brak powołania na mecz, to tylko efekt długiej rehabilitacji po kontuzji, a nie jakaś złośliwość. Zobaczymy jak to się potoczy.
Czyli można powiedzieć, że jest już pan gotowy do gry?
- Zgadza się. Normalnie trenuję z zespołem i czekam na swoją szansę. Zresztą powiedziałem już trenerowi, żeby traktował mnie jak zawodnika gotowego do gry. Zobaczymy co postanowi.
Niedawno jednak zadeklarował pan, że jest to już pana ostatni sezon w Austrii Wiedeń?
- Odejdę na pewno. Teraz co prawda nie mam takiej możliwości, ale w czerwcu wygaśnie mój kontrakt i będę mógł zmienić klub. Zresztą do zakończenia sezonu pozostało już tylko 12 meczów. Ligę kończymy pod koniec kwietnia.
Słyszałem, że chce pan spróbować swoich sił w Bundeslidze?
- Dokładnie, chociaż na razie o tym nie myślę. Staram się wrócić do podstawowego składu Austrii i reprezentacji Polski. Później przyjdzie czas na zmianę klubu. Potwierdzam jednak, że Bundesliga, to miejsce, gdzie chciałbym grać. Jestem przekonany, że dam sobie tam radę.
Czy nadal utrzymuje pan kontakt ze sztabem szkoleniowym reprezentacji Polski?
- Kontakt jest, ale najpierw muszę wrócić do składu Austrii i zacząć grać. Ostatnio odczuwam jednak jakby mnie trochę odstawiali. Nie wiem dlaczego? Mam nadzieję, że szybko uda mi się wyjaśnić moją sytuację i wrócę do kadry, gdyż bardzo mi na tym zależy.
Do momentu kontuzji można powiedzieć, ze był pan pewniakiem w kadrze prowadzonej przez Leo Beenhakkera. Teraz o powołanie może być trudno?
- Wiem, że nie będzie łatwo. Przede wszystkim muszę zacząć grać? To podstawa.
Zastanawiał się pan co nasza kadra może osiągnąć na boiskach Austrii i Szwajcarii?
- Dziś ciężko oceniać nasze szanse. Uważam, że nasza grupa jest dość ciężka. Praktycznie wszystkie zespoły są w stanie awansować dalej. Czas pokaże, chociaż jestem dobrej myśli.
Ostatnio do reprezentacji Polski trafia coraz więcej zawodników z naszej ekstraklasy. Zaskakuje to pana?
- Chyba nie. Znam trenera na tyle, że mogę wszystkich zapewnić, że on wie co robi. Wszystkie jego decyzje są bardzo przemyślane. Zresztą to widać w meczach reprezentacji, gdzie ci młodzi chłopacy spisują się bardzo dobrze.
W ostatnim meczu towarzyskim, jeszcze bez pana, Polska dość pewnie pokonała Czechów 2:0. Jak ocenia pan występ swoich kolegów?
- Wynik na pewno mnie zaskoczył. Oglądałem ten mecz. Muszę przyznać, że strzeliliśmy bardzo ładne bramki. Nie przesadzę chyba jednak, że mecz mógł się zakończyć remisem, bowiem Czesi grali naprawdę nieźle. Dobrze się poruszali po boisku, grali piłką. Wynik poszedł jednak w świat i to jest najważniejsze.
Na jakiej pozycji czuje się pan lepiej? Jako środkowy obrońca czy może defensywny pomocnik?
- Zawsze podkreślałem, że gram dla zespołu, a nigdy dla siebie. Jeśli Leo Beenhakker będzie chciał, żebym grał jako defensor, to zagram na tej pozycji. Oczywiście w sytuacji, gdy uzna, że w ten sposób pomogę zespołowi. Mogę jednak powiedzieć, że najlepiej czuję się jako defensywny pomocnik.
Śledzi pan ostatnie dokonania transferowe Wisły Kraków?
- Myślę, że Wisła idzie w bardzo dobrym kierunku. Szczerze mówiąc, to jestem trochę zaskoczony, że Wisłę stać na takich zawodników. W Krakowie budują naprawdę niezły zespół i być może w końcu uda im się awansować do Ligi Mistrzów. Na dziś Wisła jest bardzo mocna i kierunek, który obrali działacze może okazać się strzałem w dziesiątkę.
Niewykluczone, że niedługo do Polski wróci jeden z liderów reprezentacji Polski Jacek Krzynówek , o którego mocno zabiega właśnie Wisła. Czy przy tej okazji zastanawiał się pan nad terminem swojego powrotu?
- Na razie o tym nie myślę. Jeśli miałbym wrócić, to dopiero za kilka lat. Ale jak już mówiłem w grę wchodzi tylko jeden klub: Lech Poznań. I tego się trzymam.