Piotr Tomasik: Sporo mówiło się, że działacze Widzewa przygotowują dla swoich kibiców prezent na Gwiazdkę. I niespodzianka okazała się bardzo przyjemna, bo kontrakt podpisał Radosław Matusiak.
Marcin Animucki: Bardzo cieszy mnie fakt, iż udało się sfinalizować rozmowy przed świętami Bożego Narodzenia. Wydaje się, że pozyskanie tak znakomitego gracza, jakim jest Radek, może przynieść sporo radości nie tylko naszym fanom, ale i również sztabowi trenerskiemu. Gratuluję Markowi Zubowi [dyrektor sportowy Widzewa-przyp.PT], który sporo się napracował nad tym transferem. Wierzę, że duet Robak-Matusiak będzie postrachem pierwszoligowych boisk, a także - co wydaje się bardzo prawdopodobne - również ekstraklasy.
Nie obawia się pan, że losy Matusiaka potoczą się podobnie, jak Grzegorza Piechny? On również przychodził do klubu jako wielka gwiazda, chciał się odbudować i wiązano z nim spore oczekiwania.
- Ja bym takich porównań nie dokonywał. Radek jest dużo młodszym zawodnikiem, bardziej chce w tę piłkę grać. Trafił do nas w momencie, gdy bardzo potrzebujemy napastnika i samemu piłkarzowi przyda się pobyt w naszym klubie, aby mógł powrócić do wcześniejszej formy. Taką, jaką prezentował w swoich najlepszych meczach w barwach reprezentacji Polski.
Transfer Matusiaka to kolejny dowód na to, że budujecie ekipę pod kątem gry w ekstraklasie. Ostatnie zakupy klubu wydają się być bardzo przemyślane, sprowadzacie zawodników takich, którzy podniosą poziom drużyny również w najwyższej klasie rozgrywkowej.
- Myślę, że widać to już od roku, ponieważ staramy się systematycznie wzmacniać zespół. Począwszy od Wojtka Szymanka, przez Macieja Mielcarza i Marcina Robaka, aż wreszcie Radka. Jest to ciągłe podnoszenie wartości drużyny. Gdyby nie perypetie związane ze sprawami, które nas wcześniej spotkały, myślę, że te przemiany następowałyby szybciej. Historia potoczyła się jednak tak, że musimy grać przez ten rok w pierwszej lidze. Ale - jak widać - nie przeszkadza to nam w sprowadzaniu wartościowych zawodników.
Od czasu do czasu w mediach pojawiają się informacje, że sprawa degradacji Widzewa z powodów korupcyjnych może jeszcze powrócić. Czy, pana zdaniem, jest to temat zupełnie zamknięty, czy też kibice mają się czego obawiać?
- O wyrok Sądu Najwyższego jestem spokojny. Nasze argumenty przed Trybunałem Arbitrażowym były bardzo solidne i sama decyzja Trybunały została dobrze uzasadniona.
Kilka tygodni temu zakończyła się runda jesienna w I lidze. Niekoniecznie z przyczyn sportowych, bo przez pomyłkę kierownika Zagłębia Lubin, jesteście samodzielnym liderem. Czy to umniejsza w jakiś sposób sukces Widzewa?
- Przede wszystkim cieszę się, że zrealizowaliśmy dotychczasowe cele. Pierwsze miejsce w tabeli na pewno ułatwia nam rozmowy z zawodnikami i sponsorami. Wydaje się, iż wszyscy gramy według takich samych przepisów. My też, gdy jest to konieczne, musimy zawieszać swoich piłkarzy, a tym samym osłabiać zespół. Uważam, że dużo łatwiej by się wszystkim współpracowało, gdyby - na wzór ekstraklasy - komunikaty o żółtych bądź czerwonych kartkach regularnie się pojawiały. Tym samym można byłoby zapobiegać układaniu tabeli przy zielonym stoliku i przyznawaniu walkowerów, co niewątpliwie nie służy grze w piłkę nożną.
Z tego, co drużyna osiągnęła w lidze, jesteście zadowoleni. Jeśli chodzi o występ Widzewa w Pucharze Polski, można mieć jednak sporo zastrzeżeń.
- Cel, jaki postawiliśmy przed zespołem w tych rozgrywkach, był znacznie wyższy. Dziwnym zbiegiem okoliczności nie udało nam się pokonać rewelacji krajowego pucharu, Stali Sanok. Mam nadzieję, że w przyszłym roku w PP zajdziemy znacznie dalej.
Kogo wyróżniłby pan w łódzkim zespole? Na pewno na ogromne brawa zasługuje Marcin Robak, wicelider klasyfikacji strzelców I ligi. Kto poza nim?
- Jestem zadowolony z postawy całej drużyny. Wiadomo, że Marcin przyprawia o radość zarówno kibiców, jak i działaczy. Takie gole, jak z Odrą Opole, cieszą wszystkich. Bardzo pewny w bramce był Maciek Mielcarz, całkiem nieźle prezentowała się również nasza defensywa. Nie boję się powiedzieć, że na dzień dzisiejszy mamy jedną z najlepszych linii obrony w Polsce. Jeśli chodzi o drugą linię, nie jest tajemnicą, że chcielibyśmy ją jeszcze wzmocnić.