Porażka czterokrotnego mistrza Polski z Pogonią Siedlce niemal przekreśla szanse zespołu na pozostanie w I lidze. Łodzianie ponownie popełnili kilka katastrofalnych błędów własnych, a sami nie byli w stanie wykorzystać nawet wyjątkowo dogodnych sytuacji do zdobycia bramki.
[ad=rectangle]
- Co bym nie powiedział, nic nie jest w stanie sprawić, abym usprawiedliwił słabą grę mojego zespołu. Biorę za to pełną odpowiedzialność. Nie będę wymieniał okazji bramkowych, ale ktoś powinien nauczyć piłkarzy strzelać z pięciu metrów albo podejść do piłki przy rzucie wolnym, żeby został on wykonany na gwizdek. Przy pierwszym golu rywal wykazał się boiskowym cwaniactwem. My niestety zawiedliśmy w środę na całej linii - przyznał załamany Wojciech Stawowy.
Widzew Łódź zajmuje przedostatnie miejsce w tabeli. Za nim plasuje się tylko wycofana już z rozgrywek Flota Świnoujście. Obecna lokata to w dużej mierze konsekwencja fatalnej jesieni w wykonaniu łodzian, ale ostatnie wyniki osiągane przez ten utytułowany zespół też pozostawiają wiele do życzenia. Biorąc pod uwagę rezultaty bezpośrednich rywali w walce o utrzymanie, Widzew mógł znajdować się dziś w znacznie lepszej sytuacji.
- Zdaję sobie sprawę, że pamięć ludzka jest krótka. Do Łodzi przyszedłem w trudnej sytuacji, chciałem coś zrobić. Łatwo jest szydzić, wyśmiewać się, ale ja widzę sens dalszej pracy z Widzewem. Każdy wiedział w przerwie zimowej, że klub jest w tragicznym położeniu. Robiliśmy transfery takie, jakie mogliśmy. Nie wszyscy chcieli do nas przyjść. Nie będę mówił o planach na przyszłość, bo jeszcze nie jest na to czas - wyjaśnił Stawowy. - Od momentu, od kiedy objąłem zespół, nic bym nie zmieniał. Mówię tu o przygotowaniach. Ja wiem, co chcę robić, jestem konsekwentny - dodał.