Pogoń Szczecin na marginesie grupy mistrzowskiej

11 meczów bez wygranej w grupie mistrzowskiej nie przynosi chluby. Mimo tak słabego bilansu w Szczecinie można wyczuć nieco optymizmu.

Sebastian Szczytkowski
Sebastian Szczytkowski

Od dwóch sezonów rozgrywki T-Mobile Ekstraklasy kończą się swoistą "dogrywką" w grupach: mistrzowskiej i spadkowej. Pogoń Szczecin jest jednym z sześciu klubów, które dwukrotnie awansowały do czołowej ósemki. Zarazem jedynym, który nie może w niej wygrać meczu.

Przed rokiem drużyna Dariusza Wdowczyka była wskazywana jako kandydat do europejskich pucharów. Miała do podium symboliczną stratę. Rozpoczęła się nawet dyskusja, gdzie mogłaby zagrać, ponieważ stadion-skansen nie nadaje się na Ligę Europy. Dyskusja skończyła się szybko, tak samo jak sen o Europie, ponieważ Pogoń ugrała w siedmiu kolejkach ledwie trzy remisy, a pozostałe spotkania przegrała. Gorsze w tej fazie sezonu było tylko KGHM Zagłębie Lubin.
Ta przygoda nauczyła kibiców wystrzegać się hurraoptymizmu. Druga kwestia, że w obecnym sezonie szczecinianie wślizgnęli się do grupy mistrzowskiej cudem, a od początku roku tylko PGE GKS Bełchatów przegrywa częściej. To wszystko nakazało spokojnie podchodzić do dogrywki z najlepszymi.

Piłkarze nie chcieli być jednak traktowani jak turyści grający o pietruszkę. - Czasami słyszę opinię, że skoro jesteśmy w ósemce i mamy spokojne utrzymanie, to możemy już sobie grać w ping ponga. Gwarantuje, że tak nie będzie. W swojej karierze nie zdobyłem jeszcze medalu, a chciałbym go mieć - stwierdził przed meczem z Lechią Gdańsk Radosław Janukiewicz.

Czesław Michniewicz, czyli trener, który wprowadził Portowców do ósemki, zwrócił uwagę, że medale i ewentualny awans do Ligi Europy wcale nie muszą być zbawienne, a skrzywdzić drużynę. - Sporo nam brakuje do tego, żeby się w Europie dobrze pokazać. Bo sam występ tam nie jest problemem. Trzeba być jednak na to gotowym. Widzieliśmy, jak kończył Ruch Chorzów i Zawisza Bydgoszcz. Na początku jest radość, a potem smutek i walka o utrzymanie - powiedział Michniewicz.
Pogoń Szczecin eksperymentuje i nie wygrywa od kilku spotkań Pogoń Szczecin eksperymentuje i nie wygrywa od kilku spotkań
Co oferuje szkoleniowiec w zamian? Jego drużyna przegrała z Lechią, Górnikiem Zabrze, Legią Warszawa i zremisowała z Wisłą Kraków. W każdym meczu zagrała składem, do którego śmiało wskoczyli nieopierzeni, młodzi piłkarze. Za małe objawienia można uznać Dawida Kudłę, Sebastiana Murawskiego. Nie pękł Michał Walski, a chwilę wcześniej Łukasz Zwoliński został najlepszym piłkarzem ligi w kwietniu. Trochę z przymusu, trochę z chęci Pogoń wprowadza do poważnego grania piłkarzy perspektywicznych, którzy dotychczas nie byli traktowani jako wzmocnienie kadry, a ostatnie tygodnie pokazały, że powinni.

- Młodzież czuje swoją szansę. Kadra jest jaka jest - na rezerwie mamy praktycznie samych młodych zawodników. Dobrym przykładem jest Sebastian Murawski. Wcześniej nie był brany pod uwagę, a teraz wszedł i zagrał dwa dobre mecze. To nasz chłopak z dużym talentem. Bardzo inteligentnie zachowuje się na boisku i nie było po nim widać żadnej tremy, wręcz przeciwnie - opowiadał Michniewicz.

Portowcy mają jeszcze trzy mecze, by ogrywać swoje piłkarskie nadzieje. To jednak nie cel sam w sobie i jedyny przygotowany na ósemkę. Michniewicz testuje różne warianty personalne i taktyczne. W sobotę drużyna zagrała z Legią Warszawa w nieco zmodyfikowanym ustawieniu. Letnie przygotowania są stosunkowo krótkie, więc obecne mecze można traktować jako ich preludium.

Piłkarze ze Szczecina twierdzili, że na tle mistrza Polski zaprezentowali się korzystnie. I faktycznie, chwalić ich nie ma za co, ale i ganić nie wypada. Kibice nagrodzili ich po ostatnim gwizdku brawami. - Czuję niedosyt. Było nas stać przynajmniej na punkt. Myślę, że mieliśmy więcej z gry i stworzyliśmy sobie więcej sytuacji podbramkowych. Tym bardziej szkoda, że to Legia wygrała, a my znowu jesteśmy z zerowym dorobkiem punktowym - podsumował Michał Walski.

Michniewicz nazwał porażkę nawozem pod sukcesy. Jeszcze barwniej opisał sytuację na Twitterze. "Wiem, że dzisiejszego wieczoru Szczecin cierpi, ale wiem też, że z dzisiejszego cierpienia może zrodzić się coś fajnego w przyszłości" - napisał trener. Wraz z podopiecznymi wybiera się teraz do Poznania, gdzie Pogoń grać lubi i potrafi. Jeżeli urwie jakiś punkt, to skomplikuje drogę Lecha do mistrzostwa Polski.

Pogoń Szczecin pod wodzą Czesława Michniewicza zmierza we właściwym kierunku?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×