- Było to dla nas ciężkie spotkanie, ale wiedzieliśmy przed nim o tym z prostej przyczyny. Nie mieliśmy 26 punktów i wiadomo jak się gra. Zwycięstwo przybliżyłoby nas do celu, którym jest utrzymanie. Wierzyliśmy, że nam się uda - mówił po piątkowym meczu szkoleniowiec złocisto-krwistych.
[ad=rectangle]
Tym razem, inaczej niż miało to miejsce w poprzednich spotkaniach, to Korona jako pierwsza cieszyła się z gola. - Zostaje nam w pamięci, że ostatnio traciliśmy gole szczególnie na początku i chcieliśmy przez 10-12 minut wytrzymać. Mówiłem jednak na konferencji przed meczem, że Piast - tak samo jak Cracovia - ma wielu zawodników, którzy dobrze operują piłką. Pamiętamy mecz w Gliwicach, kiedy nie byliśmy wcale w najlepszej dyspozycji. Piast był wtedy w podobnej sytuacji jak my.
O ile pierwsza połowa była całkiem niezła w wykonaniu kielczan, o tyle początek drugich 45 minut nie zapowiadał niczego dobrego. Kryzys i strata bramki spowodowały, że więcej z gry mieli goście. Ostatnie słowo należało jednak do podopiecznych Ryszarda Tarasiewicza. - Wielkie słowa uznania dla moich zawodników szczególnie na ostatnie piętnaście minut. Zdarzyły się oczywiście 2-3 długie piłki, ale powiedziałem na odprawie, że jeżeli mamy zawodników wolnych na połowie boiska, to musimy konstruować te akcje od tyłu i bocznymi sektorami - tłumaczył trener.
Ekipa z Kolporter Areny chcąc zgarnąć pełną pulę musiała mocno ryzykować, dlatego Tarasiewicz w trakcie meczu uczulał swój zespół na proste błędy. - Apelowałem do zawodników żeby na ostatni kwadrans rozgrywać przez tył i żeby nas nie puściło, bo moglibyśmy się nadziać na kontry. Stracona druga bramka nie pozwoliłaby nam odnieść cennego zwycięstwa.
Opiekun Korony odniósł się też do zachowania niektórych kibiców. Z trybun znów można było usłyszeć niewybredne komentarze pod adresem zawodników i samego Tarasiewicza. - W wywiadzie pomeczowym dla Canal Plus powiedziałem, że jestem niezadowolony i nie akceptuję tej postawy kibiców. Nie chciałbym się odnosić do kibiców z "młyna", bo oni nas dobrze dopingowali, cały czas na wspierali. Ta strona gdzie są nasze loże, jest nie w porządku. Myślę, że każdemu leży na sercu dobro klubu i takie zachowania są nie na miejscu, jest mi bardzo przykro z tego powodu. Chcielibyśmy żeby "młyn" nas tak dopingował, szczególnie po stracie bramki, dodawał trochę wiary i pewności mojemu zespołowi, który zrobił duży postęp pod tym względem, że potrafi cierpliwie w trudnych momentach rozgrywać piłkę - zakończył.