Stalówka z charakterem. "W przerwie w szatni było 500 na piecu"

Stal Stalowa Wola przegrywała do przerwy w Brzesku z Okocimskim już 2:0, by w kilkanaście minut po przerwie wyjść na prowadzenie, którego nie zdołała jednak utrzymać do końca.

Do przerwy gra Stali wyglądała wręcz fatalnie. Sporo błędów w defensywie, brak pomysłu na atak. Zawodnicy ze Stalowej Woli wyglądali, jakby nie wiedzieli po co przyjechali. - Przyjeżdżamy na najważniejszy mecz w sezonie, a w pierwszej połowie jest drzemka. Byliśmy chyba jeszcze pogrążeni w zimowym śnie, a praktycznie jest już lato. Niby motywowaliśmy się, staraliśmy się, a wyglądaliśmy w pierwszej połowie jak dzieci we mgle. Nie wiem o co chodzi - powiedział napastnik Stalówki Tomasz Płonka.

W przerwie w szatni zielono-czarnych musiało być bardzo gorąco. Opiekun ekipy z Podkarpacia Jaromir Wieprzęć w pewnym momencie po prostu opuścił szatnie i zostawił samych zawodników, aby ci zapewne we własnym gronie wyjaśnili sobie wszelkie kwestie ich gry w pierwszej połowie. - W przerwie w szatni było 500 na piecu. Było bardzo gorąco. Gdyby ktoś tam wszedł to chyba by się pociął, bo siekiery wisiały w powietrzu - dodał Płonka.
[ad=rectangle]
Męskie rozmowy pomogły, bo na drugą połowę wyszedł całkiem inny zespół. Stalówka walczyła, atakowała a w obronie znów było solidnie. Stalowy w kilkanaście minut zdołali nie tylko odrobić straty, ale nawet wyjść na prowadzenie. - Po przerwie ruszyliśmy, postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Zdobyliśmy trzy gole i myśleliśmy, że jakoś uda się wygrać te zawody. Niestety dostaliśmy bramkę z rzutu wolnego. Pogoda nie sprzyjała dobrej grze. Te zawody kosztowały obie ekipy dużo sił, a tempo w drugiej połowie było wysokie - stwierdził napastnik zielono-czarnych.

Okocimski zdołał jednak strzelić gola na wagę remisu. Stalowcom zabrakło już jednak sił, aby zdobyć zwycięską bramkę. Mimo remisu szanse na awans klub z Podkarpacia ma nadal, a zawodnicy dadzą z siebie więcej niż maksimum w ostatnim meczu z Błękitnymi Stargard Szczeciński. - Ciężko było nam w końcówce już z siebie coś wykrzesać i zdobyć tego zwycięskiego gola. Próbowaliśmy coś zawiązać. Wyniki w tej kolejce też nie były pod nas. Chcieliśmy wygrać w Brzesku a niestety jest lekka załamka. Nie może tak być, że mamy coś ugrać a pierwszej połowie nas nie ma. To jest masakra. Dopóki są nawet matematyczne szanse przynajmniej na baraże, to ja mogę powiedzieć za siebie, że będę umierał na boisku. Myślę, że drużyna tak samo - zakończył Tomasz Płonka.

Źródło artykułu: