Jaromir Wieprzęć: Wszystko zależy od nas

Stal Stalowa Wola po remisie w Brzesku z Okocimskim jest nadal w grze o awans. Teraz jednak wiele będzie zależało od postawy zielono-czarnych w ostatnim spotkaniu.

Niedzielne spotkanie w Brzesku było ciekawym widowiskiem. Przede wszystkim nie brakowało goli. Było też mnóstwo sytuacji, którymi można by obdarzyć ze dwa inne mecze. Gdyby policzyć klarowne okazje bramkowe to kto wie, czy nie mogłoby paść nawet więcej niż 10 goli. W samej pierwszej połowie zamiast dwóch powinno paść przynajmniej pięć bramek.

Zawody w Brzesku miały też dwa oblicza. Pierwsza połowa to zdecydowana przewaga Okocimskiego. Po zmianie stron to Stalówka przez większą część czasu dyktowała warunki. - Mecz mógł się podobać. Miał on dwa oblicza. W pierwszej połowie stawka spotkania nas sparaliżowała. Było widać, że chłopcy są nerwowi i gra nam nie wychodziła. Rywale szybko strzelili gola, potem dołożyli kolejną i był zdecydowanie lepszy od nas. Na drugą połowę z kolei Okocimski chyba nie wyszedł z szatni. my z kolei potrafiliśmy w piętnaście minut odwrócić losy spotkania. To pokazało, że w tym zespole drzemią ogromne możliwości. Potem znów niepotrzebnie się cofnęliśmy i straciliśmy gola z rzutu wolnego - powiedział opiekun zielono-czarnych Jaromir Wieprzęć.
[ad=rectangle]
Stalowcy do Brzeska jechali z zamiarem zdobycia trzech punktów, które pozwoliłyby spokojnie podejść do ostatnich zawodów z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Stalówka straciła jednak dwa punkty, ale nadal ma szanse na awans. Przede wszystkim konieczne są trzy punkty w ostatniej potyczce, ale także i korzystne wyniki na innych stadionach. - Nie jesteśmy do końca zadowoleni, bo przyjechaliśmy po trzy punkty. Wyniki jakie padły w tej kolejce spowodowały, że nadal jesteśmy w grze o awans. Wszystko zależy od nas - dodał.

W ostatnim meczu sezonu opiekun zielono-czarnych znów nie będzie miał komfortu w zestawieniu podstawowej jedenastki. Nadal kontuzje leczy podstawowy prawy obrońca Adrian Bartkiewicz. Właśnie z prawą flanką znów będzie kłopot. - Dochodzi na pewno Radosław Mikołajczak. Siedział z nami na ławce w Brzesku i chyba jednak woli grać. Niestety wypada nam za kartki Mateusz Kantor i mamy kolejny problem. Spróbujemy sobie z tym jednak jakoś poradzić - zakończył Jaromir Wieprzęć.

Źródło artykułu: