Szara eminencja FIFA. Zarabiał na korupcji miliony

My mamy "barona z Podkarpacia", który wzbudza uśmiech politowania. Działacz z Kajmanów też jest nazywany baronem, ale wzbudza wszystkie uczucia poza śmiechem.

Jakim cwaniakiem trzeba być, żeby mając niecałe 50 lat dojść do potężnych wpływów w organizacji tak przesiąkniętej korupcją jak FIFA? Jeffrey Webb wiedział, jak się poruszać w świecie rekinów. Pomagały mu: wielkie pieniądze, wielkie łapówki i czarny kolor skóry. Być może jednak jego kariera się skończy, bo po latach śledztwa dobrała się do niego amerykańska prokuratura.

Przedstawienie w stylu mafijnym

W 2014 roku w hotelu na Bahamach gościł Sepp Blatter, który walczył o głosy działaczy krajów CONCACAF przed zaplanowanymi na 2015 rok wyborami. Wszystko wyglądało jak zjazd mafijny. Co chwila padały okrzyki chwalące Szwajcara, porównywali go do Winstona Churchilla, Nelsona Mandeli i Mahatmy Gandhiego.

Blatter królował, Blatter rządził, wszystkim obiecywał miliony. Wiedział, co mówi - od 2000 roku przekazał związkom piłkarskim z Karaibów i Ameryki Północnej ponad 320 mln dolarów. To tam Szwajcar walczył o poparcie działaczy i to stamtąd wywodził się wiceprezydent FIFA, Jeffrey Webb.

To prawnik, który dwukrotnie był wybierany szefem CONCACAF i to jednogłośnie. Zaczynał jako prezes malutkiego klubu na Kajmanach (Strikers FC), które kojarzą się raczej z firmami uciekającymi od podatków niż z wielką piłką. Jakim cudem doszedł do stanowiska wice-Blattera?

Jeszcze kilka godzin przed niedawnym aresztowaniem wiceprezydent FIFA opowiadał, że nie czas na zmiany, że trzeba wybrać Blattera (za chwilę miały odbyć się wybory) na nowego-starego szefa federacji, że demokratyczne zasady zwyciężą. Po czym wszedł do hotelu (gdzie noc kosztuje 4 tys. euro), z którego rano wywlekła go szwajcarska policja, wraz z innymi działaczami federacji. To efekt trwającego od lat, największego w historii śledztwa dotyczącego korupcji w piłce nożnej. Prawnicy Webba starają się nie dopuścić do ekstradycji. W USA odpowiadałby za ogromne łapówki przyjmowane w zamian za korzystne umowy przy transmisjach telewizyjnych, oszustwa i ukrywanie dochodów.

Lider i wizjoner

Wywodzący się z Karaibów działacz pracował w komitecie pilnującym transparentności przy działaniach FIFA i czuł się absolutnie bezkarny. Ciemne chmury zaczęły się gromadzić nad nim i całą wierchuszką wcześniej. Conover Watson przeprowadzał tyle niejasnych transakcji, że w 2014 roku został zawieszony przez światową federację. To skarbnik federacji Kajmanów i prezes tamtejszej Giełdy Papierów Wartościowych.

Od 1990 do 2011 roku na czele CONCACAF stał Jack Warner, szef federacji Trynidadu i Tobago, również zamieszany w korupcję (został aresztowany razem z Webbem). Był oskarżony m.in. o nieprawidłowościach przy sprzedaży biletów na MŚ w 2010 roku i przyjęcie łapówek. Nie doczekał poważniejszego śledztwa, bo zrezygnował ze stanowiska na rzecz Webba, a działacze FIFA wspaniałomyślnie wyznają zasadę, że w takim przypadku śledztwo jest umarzane.

Po odejściu poprzedniego szefa CONCACAF to właśnie Webb był nadzieją na oczyszczenie piłki z korupcji. Czar prysł, kiedy Blatter - niby w żartach - namaścił go na swojego następcę, choć prawnik z Kajmanów kurtuazyjnie odmówił. Wiadomo było, że Szwajcar nie wybierze kogoś, kto mu popsuje interesy i narobi kłopotów.

Na stronie CONCACAF Webb był przedstawiany jako wizjoner, charyzmatyczny lider, światowy przywódca. Sam opowiadał o sobie, że życie toczy się dla niego bardzo szybko, angażuje się w wiele projektów, a wszystko mu się udaje. Jak kariera w Fidelity Ltd, jednym z kajmańskich banków, gdzie zrobił wielką karierę, choć trudno ustalić dokładnie, co robił.

Pracę w FIFA zaczął w 2002 roku, dziesięć lat później był już wiceprezydentem, co stało się automatycznie, kiedy wybrano go na szefa CONCACAF. Dwa lata temu dawał znać, że w przyszłości nie wyklucza walki o fotel szefa FIFA.

Pouczał Rosjan

Pomagał mu także czarny kolor skóry. Do obrazu działacza, który martwi się losem piłki, dołożył walkę z dyskryminacją na stadionach z ramienia światowej federacji. Nikt nie chciał oskarżeń o rasizm, więc - jak sugerowali dziennikarze "Guardiana" - inni działacze woleli nie zauważać jego brudnych interesów, bo łatwo można było sobie narobić kłopotów.

Wizjoner z Kajmanów o dyskryminacji mówił często i głośno. Przed MŚ w Brazylii krytykował organizatorów, że nie zrobili wszystkiego dla zwalczenia niechęci wobec czarnoskórych zawodników. Teraz się okazuje, że być może wziął łapówkę za przyznanie mundialu tamtejszej federacji.
[nextpage]
Webb również uznawał, że mundial w Rosji nie może się odbyć. Z jednego powodu - za dużo jest rasizmu w tamtym kraju.

- Wierzę, że uda nam się zmienić pewne postawy u rosyjskich kibiców. Ludzie muszą zrozumieć, że istnieje jedna i ta sama rasa ludzka na całym świecie, a dyskryminacja jest obrzydliwa - mówił.

Ciekawe, że Webb był jednym z tych. którzy głośno domagali się upublicznienia "raportu Garcii". Nie doszło do tego, a ustalenia Michaela Garcii, amerykańskiego adwokata pracującego dla FIFA i stojącego na czele Izby Dochodzeniowej, wskazywały już w 2014 roku, że przy wyborze gospodarza MŚ w 2018 i w 2022 roku doszło do korupcji.

Rajdy Terenowe Roland Garros Liga Światowa Szara eminencja FIFA. Zarabiał na korupcji miliony WP | dodane 1 godzinę i 32 minuty temu AAA AFP

Fryzjer i SUV

Aresztowanie w Zurychu wstrząsnęło światową piłką. David Davies, były współpracownik Webba, opowiadał angielskiej prasie, że jest zdumiony zarzutami wobec tak kryształowej postaci: "moim zdaniem wszystkie dowody zostały spreparowane przez Amerykanów".

Jego zwolennicy podkreślali, że nie wyzbył się skromnych nawyków z dawnych czasów. Ilekroć pojawiał się na w rodzinnym George Town na Kajmanach, ciągle chodził do tego samego fryzjera od lat, choć to skromność tylko na pokaz. Inni zapamiętali go bowiem z innych powodów: zawsze poruszał się ogromnym, czarnym SUV-em i mieszkał w hotelu "Ritz". Skąd miał na to pieniądze? "Wszystko dzięki ciężkiej pracy. Jesteśmy w szoku. Ten człowiek ma czysty charakter" - takie słowa usłyszane od kibiców na Kajmanach cytował „Miami Herald”.

Śledczy z USA prawdopodobnie mają mocne dowody i zeznania innych działaczy, bowiem rozesłali m.in. za Webbem oficjalnie list gończy. Działacz tymczasowo został zawieszony w strukturach FIFA i CONCACAF, ale to jego najmniejszy problem, bowiem kiedy trafi do USA, grozi mu wieloletnie więzienie.

Amerykanie nie mają wątpliwości: Webb to żaden altruista, wizjoner czy propagator piłki, ale bezwzględny kryminalista, który po trupach doszedł do dużego majątku. Zdaniem organów ścigania, działacz kupił dzięki pieniądzom z korupcji dwa domy w stanie Georgia. Do tego ogromny rodzinny dom w Loganville niedaleko Atlanty, który dzielił razem z żoną.

Wszystko wskazuje na to, że pogrążają go byli współpracownicy. Jego prawą ręką i człowiekiem, który zdaniem oskarżycieli „firmował” nielegalne transakcje, był Costas Takkas, sekretarz generalny piłkarskiej federacji Kajmanów i działacz CONCACAF. To on miał przyjąć łapówki przygotowane dla Webba, łącznie 2,5 miliona dolarów. To od Takkasa - zdaniem amerykańskiej prasy - śledczy uzyskali zeznania dotyczące kryminalnej działalności wiceprezydenta FIFA.

Na Kajmanach, gdzie Webba kochają, mało kto chce słyszeć, że ich wielki propagator piłki nożnej i wpływowy działacz to oszust. Wiceszef FIFA miał między innymi dostać łapówkę w wysokości 3 mln dolarów za ustawienie przetargu dotyczącego pokazywania meczów ze strefy CONCACAF w ramach walki o MŚ 2018 i 2022.

Mur zaczyna pękać. Sypać zaczął ten, który ma wiele do powiedzenia - Jack Warner. To najprawdopodobniej on powiedział śledczym, że ma dowody na samego Blattera, co miało pośrednio wpłynąć na decyzję Szwajcara o rezygnacji. Amerykanie do skazania szefa FIFA będą potrzebować co najmniej dwóch wysoko postawionych ludzi ze struktur światowej federacji. Tym drugim obok Warnera ma być Webb.

Jemu mają zamiar dobrać się do skóry nie tylko przez Takkasa, ale również poprzez zeznania Enrique Sanza de Santamarii, byłego sekretarza CONCACAF. "Miami Herald" powołuje się na swoich informatorów z amerykańskiej prokuratury, którzy twierdzą, że Sanz, działając w imieniu Webba, przyjął łapówkę w wysokości 50 tys. dolarów od firmy zajmującej się prawami telewizyjnymi z USA.

To nie wszystko - Webb miał dostać m.in. 1,3 mln dolarów za pomoc w zdobyciu przez wspomnianą firmę prawa do pokazywania "Złotego Pucharu CONCACAF" w latach 2013-2015. Sanz, który walczy z białaczką, jest objęty szczególną opieką i to właśnie on może pogrążyć potężnego działacza, który ukrywał swoje dochody w dobrze znanym banku - Fidelity.

- Niczego nie oczyścił, niczego nie reformował po Warnerze. Robił dokładnie to samo co jego poprzednik na stanowisku szefa CONCACAF - firmował nielegalne interesy, na których dorobił się co najmniej 6 mln dolarów - takie słowa amerykańskich prokuratorów cytował "Miami Herald".

Źródło artykułu: