Kamil Biliński o długach: Nie mogę już patrzeć, jak właściciele mnie nie szanują

- Nie mogę dłużej patrzeć, jak właściciele mnie nie szanują - mówi Wirtualnej Polsce Kamil Biliński. Napastnik Dinama Bukareszt nie pojechał z drużyną na obóz przygotowawczy do Włoch.

 Redakcja
Redakcja
Czeka, aż prezesi wypłacą mu zaległe pensje. Kamil Biliński ma za sobą udany sezon w rumuńskiej ekstraklasie. Rozegrał 33 mecze, strzelił 11 goli i miał dwie asysty. - Zaległości obejmują kilka miesięcy. Na razie jeszcze cierpliwie czekam. Sprawa nie weszła jeszcze na drogę sądową. Nie wiem, jak mam to skomentować. Przecież widzę, co się dzieje w klubie, i wiem, że ludzi z zarządu stać na wypłacenie mi tych zaległości. Nie mam pojęcia, dlaczego nikt tego nie zrobi - rozkłada ręce piłkarz.
Biliński postanowił nie jechać z zespołem na zgrupowanie do Włoch. - Nie zrobiłem tego z kilku powodów, między innymi finansowych. Muszę też zaprzeczyć dwóm rzeczom: bezpośrednią przyczyną tego nie jest fakt, że nie zgodziłem się na transfer do innego zespołu w ramach rozliczenia. Choć to prawda, klub chciał mnie sprzedać za moimi plecami. Druga sprawa: nie mam żadnego konfliktu z trenerem Mirceą Rednicem. Wręcz przeciwnie, nasz kontakt jest bardzo dobry - twierdzi polski napastnik.

Zawodnik przygotowuje się teraz indywidualnie w Bukareszcie z czterema innymi piłkarzami. - Mamy swojego trenera, ćwiczymy. Jestem dobrze przygotowany, bo przepracowałem pierwszy obóz. We Włoszech ominą mnie właściwie tylko sparingi.

Piłkarz zdradza, że prezesi Dinama diametralnie zmieniają politykę kontaktową. - Nie chcą mieć zawodników na wysokich kontraktach. Ja się w tej grupie znajduję. Albo się zawodników przymusza do podpisania nowych umów za mniejsze pieniądze, albo dziękuje za współpracę. Jest rewolucja. Odeszło już dziesięciu graczy, szykuje się do tego jeszcze pięciu. Mało tego - już drugi rok z rzędu nie zagramy w Lidze Europy z powodu kłopotów finansowych - naświetla sytuację klubu.

Dinamo chce za Bilińskiego około pół miliona euro. - Najprawdopodobniej odejdę. Nie było jeszcze wielkich zapytań. Powrót do Polski? Nigdy nie mów nigdy. Jeżeli otrzymam ciekawą ofertę, na pewno ją przemyślę - opowiada były zawodnik Śląska.

Napastnik dobrze czuje się w Rumunii. - Szanuję Dinamo. Czuję się tu bardzo dobrze, podobnie jak rodzina. Szkoda byłoby odchodzić, ale trzeba patrzeć na swoje dobro. Mam za co jeść, bo zawsze oszczędzałem pieniądze, ale nie mogę dłużej patrzeć, jak właściciele mnie nie szanują - kończy zawodnik.

Biliński jest zawodnikiem Dinama Bukareszt od zimy 2014 roku. Wcześniej dwa sezony grał w Żalgirisie Wilno, zdobył koronę króla strzelców ligi litewskiej, strzelając 21 goli. W polskiej ekstraklasie rozegrał 20 meczów w barwach Śląska Wrocław. Jego kontrakt z Dinamem obowiązuje do końca czerwca 2016 roku.

Mateusz Skwierawski, sport.wp.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×