Oficjalna liczba kibiców, którzy zameldowali się przy Twardowskiego, to 8564, w tym 317 z Wrocławia. Tylu nie było na inauguracji w poprzednim sezonie, a od początku bieżącego roku tylko spotkanie z Lechem Poznań obejrzało na żywo więcej.
[ad=rectangle]
Od meczu z późniejszym mistrzem Polski na trybunach trwał impas. Pogoń Szczecin pokazywała ledwie przebłyski dobrego futbolu, a skoro nie było wyników, nie było nic, co mogło dodatkowo przyciągnąć fanów. "Komfort" oglądania meczów na stadionie-skansenie trzeba wziąć w cudzysłów.
W ten sposób kilkakrotnie frekwencja spadła poniżej 5 tysięcy, nawet na meczach z silną w poprzednim sezonie Jagiellonią Białystok. Niewypałem był udział Pogoni w grupie mistrzowskiej, zwanej w Szczecinie również grupą sparingową. Trener Czesław Michniewicz urządził sobie przegląd kadr, odsunął od składu znanych zawodników.
W niedzielę zły trend został odwrócony. Kibice przyszli na Twardowskiego z kilku powodów. Po pierwsze zachęciła ich wygrana Portowców z Lechem na inaugurację rozgrywek. Po drugie byli głodni futbolu. W okresie przygotowań nie mieli możliwości spotkania z zespołem. Nie było zapowiadanego domowego sparingu, ani prezentacji. Nie przeszkadzała specjalnie pogoda - hulał wiatr, ale nie było upału oraz deszczu.
Po raz ostatni bariera 10 tysięcy kibiców została przełamana 28 maja 2013 roku. Pogoń gościła wówczas Legię Warszawa. Czy mogło dojść do powtórki w niedzielę? Tak, ale wielu z uprawnionych do wejścia na stadion nie dotarła, a jeszcze część odeszła spod bram. Do kas ustawiły się długie kolejki. Nie tylko przed meczem, ale również w trakcie pierwszej połowy i w przerwie. Klub namawia do kupowania biletów w innych dniach niż meczowy, ale jak widać - niewielu daje się przekonać.
[event_poll=52735]