Korona nie ma wartościowych zmienników? "Niekiedy życie bywa bezwzględne"

Piątkowy mecz z Cracovią nie tylko pokazał, że przed drużyną Marcina Brosza bardzo dużo pracy, ale przede wszystkim obnażył ogromne braki kadrowe złocisto-krwistych. Jak w Kielcach chcą to zmienić?

Sebastian Najman
Sebastian Najman
Przy Ściegiennego chcieli wygrać po raz trzeci w sezonie, a tymczasem przyszło im przełknąć wyjątkowo gorzką pigułkę. - Trzy wnioski, jakie nasuwają się zaraz po meczu, to na pewno zbyt wolne dojście do piłkarzy Cracovii przy straconych bramkach, druga to finalizacja ataków. Budujemy swoje akcje mozolnie, ale przychodzi moment dośrodkowania, strzału bądź ostatniego podania i nie wychodziło nam to tak jak na treningach. No i myślę, że trafiliśmy na bardzo dobrze dysponowanego przeciwnika, który bezwzględnie wykorzystał swoje sytuacje. Ważny momentem była też kontuzja Siergieja Pilipczuka. Do tego momentu nasza lewa strona była groźna. W momencie straty Siergieja straciliśmy tam siłę, ale też popełniliśmy dwa kosztowne błędy - powiedział Marcin Brosz.
Brak narzekającego na uraz Piotra Malarczyka oraz kontuzja w trakcie spotkania Siergieja Pilipczuka, okazały się problemem, który wyraźnie zaszkodził pozostałym piłkarzom Korony. Gra zmienników zdecydowanie odbiegała od tego, do czego przyzwyczaiła ta dwójka. Najgorsze dla kieleckich kibiców w tym wszystkim jest to, że nie zanosi się na wzmocnienie zespołu. - Ten temat wraca jak bumerang. Mamy niesymetrycznie zbudowane formacje. Jak obserwujemy mecz, dochodzimy do pewnego momentu i mamy problem z finalizacją. Tym razem wystąpił kolejny zawodnik w ataku, Hubert Laskowski. Nie mamy na ten moment innego piłkarza. Przemek Trytko nie był na sto procent gotowy. De facto rzuciliśmy w ofensywie wszystko co mieliśmy - stwierdził 42-letni szkoleniowiec.

Zakładając kontuzje i pauzy wymuszone kartkami, takie spotkanie jak to z Cracovią może się jeszcze powtórzyć. Brosz nie ukrywa, że każda absencja podstawowego zawodnika znacząco osłabia jakość zespołu. - Dwa ostatnie mecze pokazały, że jeśli jesteśmy skonsolidowany zespołem, czyli pracujemy ze sobą, to jesteśmy groźni dla każdego. Natomiast jeśli wypadają nam piłkarze, bo to nie tylko Piotrek Malarczyk, ale też Przemek Trytko i Siergiej Pilipczuk, to dla nas są to ogromne straty. Mecz pokazuje wszystko. Niekiedy życie bywa bezwzględne. Takie mecze pokazują, że siłą Korony są zawodnicy, którzy są tutaj od dłuższego czasu. Młodzi piłkarze są bardzo dobrzy, ale potrzebują czasu, ogrania i takich spotkań, które pokażą, że jeszcze daleka droga przed nami.

Były opiekun m.in. Piast Gliwice ma kilka dni na pozbieranie drużyny. Przed Koroną teraz wyjazd do Warszawy. - My mocno stąpamy po ziemie. Nie mamy o sobie wielkiego mniemania. Czeka nas potężna praca i tak samo pracujemy, gdy spotkanie kończy się innym wynikiem. Kilka dni temu zagraliśmy z Lechem bardzo przyzwoite spotkanie. Tym razem na tle jakości Cracovia była o te trzy bramki lepsza - podsumował Marcin Brosz.

Piłkarze Korony zgodni: Wina spada na całą drużynę

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×