Pierwsza połowa dostarczyła kibicom wielu emocji. Drużyny zdobyły po dwa gole, a do tego miały jeszcze kilka sytuacji podbramkowych. W dużo gorszych nastrojach był Górnik Łęczna, który roztrwonił prowadzenie, a po przerwie prezentował się gorzej od Śląska Wrocław. - Na pewno nie przeważaliśmy w tym meczu. Śląsk rozgrywał piłkę, a my dobrze się ustawialiśmy. Przy wyniku 2:2 mecz zaczął się na nowo. W drugiej połowie sporo było chaosu. Jedna i druga drużyna były rozciągnięte po całym boisku. Taka wymiana ciosów, dużo miejsca na boisku, ale tak naprawdę mało jakości - analizuje Grzegorz Bonin.
[ad=rectangle]
Zielono-czarni nie zdobyli w sobotni wieczór nawet punktu, choć długo utrzymywał się remis 2:2. Katem łęcznian był Flavio Paixao, który w ostatniej akcji meczu przechylił szalę zwycięstwa na korzyść Śląska. - Rzadko zdarza się, że prowadzi się 2:0 i przegrywa mecz. Nie pozostaje nam nic, jak podnieść się po tej porażce i walczyć dalej. To początek sezonu. Na pewno będzie bolało przez parę dni. To tylko trzy punkty, na pewno wyciągniemy na przyszłość wnioski i nie zdarzy nam się powtórka - przekonuje 31-letni skrzydłowy.
Bonin powraca do formy po kontuzji barku. Niezły występ przeciwko Śląskowi okrasił bramką, ale on sam ma świadomość, że to jeszcze nie jest najwyższa dyspozycja. - Wytrzymałem, ale około 80. minuty opadłem trochę z sił. Wybory jakościowo nie były takie, jak powinny. W paru sytuacjach gdybym lepiej się zachował, to wyprowadziłbym chłopaków na dobre sytuacje. Nie miałem okresu przygotowawczego, ale cieszę się, że w miarę szybko dochodzę do siebie - zauważa były piłkarz m.in. Korony Kielce.