Bramkarz Piasta wrócił do Poznania i pogrążył były klub

Kiedyś Jakub Szmatuła zaliczył epizod w Lechu, a teraz dołożył sporą cegiełkę do jego pokonania. Piast ograł w Poznaniu mistrza Polski i umocnił się na pozycji lidera.

Doświadczony golkiper był zawodnikiem Kolejorza w sezonie 2002/2003, choć nie odgrywał w nim wtedy pierwszoplanowej roli. Zupełnie inna jest teraz jego sytuacja w zespole Radoslava Latala.

- Zawsze miło wrócić do Poznania. Nie miałem tutaj zbyt wielu okazji do występów. Częściej pojawiałem się na boisku w Warcie. Gdy przywdziewałem barwy Kolejorza, to nie było jeszcze nowego stadionu. W niedzielę zaliczyłem bardzo przyjemny powrót, zwłaszcza że wygraliśmy - przyznał Jakub Szmatuła.
[ad=rectangle]
Piast notuje fenomenalny start. Czy ta drużyna jest już w stanie walczyć o najwyższe cele? - Zadaniem nadrzędnym jest pierwsza ósemka. Na razie jesteśmy liderem. Do każdego rywala podchodzimy z respektem, ale też przeświadczeniem, że nikt nie dał nam wysokiej pozycji w prezencie. Wywalczyliśmy ją sobie sami, pokonaliśmy Legię, wygraliśmy z Lechem, więc nie ma mowy o przypadku. Mam nadzieję, że w kolejnych potyczkach udowodnimy swoją klasę - dodał 34-latek.

W pierwszej połowie Szmatuła zaliczył dwie kapitalne interwencje po strzałach głową lechitów, ale gdy jego zespół objął prowadzenie, to całkowicie zneutralizował ofensywne atuty mistrza Polski. - Obawialiśmy się trochę drugiej części. Sądziliśmy, że Lech zrobi wszystko, by zdobyć wyrównującego gola. Dobrze jednak zagrali nasi obrońcy i ataki gospodarzy były neutralizowane - stwierdził.

Dla Piasta korzystny był termin starcia z Kolejorzem. W niedzielę poznaniacy byli dalecy od dyspozycji, którą zaprezentowali w czwartkowym spotkaniu IV rundy eliminacyjnej Ligi Europy z Videotonem Szekesfehervar. - Lech ma bardzo wyrównany skład, poza tym przeciwko nam zagrała część piłkarzy, którzy walczyli także z Węgrami. Mierzyliśmy się z mistrzem Polski. Czy był on słaby? Uważam, że my tworzyliśmy kolektyw. Nie mieliśmy dużej liczby sytuacji, ale byliśmy skuteczni i trzeba się z tego cieszyć. Oczywiście braliśmy pod uwagę, że Kolejorz może być trochę zmęczony, jednak wiadomo było, że mogą tam nastąpić roszady. Kluczem do sukcesu był przede wszystkim wysoki pressing. Atakowaliśmy rywala już na jego połowie i nie pozwalaliśmy mu na spokojne rozegranie - zakończył.

Źródło artykułu: