Dwa sprokurowane rzuty karne, czerwona kartka, osiem puszczonych goli i trzy porażki VfB Stuttgart - takiego początku przygody z ligą niemiecką Przemysław Tytoń z pewnością się nie spodziewał. W 4. kolejce Bundesligi przeciwko Herthcie Berlin Polak nie weźmie udziału, ponieważ został zawieszony na jedno spotkanie, a zastąpi go niedoświadczony Odisseas Vlachodimos.
[ad=rectangle]
Czy trener Alexander Zorniger skreślił już Tytonia? Wszystko wskazuje na to, że szkoleniowiec będzie nadal stawiał na 28-latka. - To na pewno nie jest idealny start, ale nie sposób obarczać go odpowiedzialnością za trzy porażki, to byłoby nie w porządku. Po przymusowej przerwie znów będzie mógł grać - tłumaczy na łamach Kickera opiekun VfB.
Na szczęście dla Tytonia wciąż niedysponowany jest Mitchell Langerak i nieprędko powróci do gry. Polakowi póki co może zatem zaszkodzić jedynie nadspodziewanie dobry występ Vlachodimosa na Stadionie Olimpijskim. Talentu 21-letniemu byłemu reprezentantowi niemieckiej młodzieżówki z pewnością odmówić nie można.
Sam Tytoń uważa, że przeciwko Eintrachtowi "czerwieni" nie powinien otrzymać. - Podjąłem decyzję, by wyjść naprzeciw Castaignosowi i nie uważam, bym zasłużył na wyrzucenie z boiska. Sędzia widział to jednak inaczej. W każdym razie nie mogę stać bezczynnie na linii i czekać, co się wydarzy. Bramkarz musi w takich sytuacjach podejmować ryzyko - ocenia.
- Musimy lepiej bronić jako zespół. Nie sądzę, by mecz potoczył się tak tylko ze względu na rzut karny. Jesteśmy jednak dopiero na początku drogi i potrzebujemy trochę czasu - puentuje były golkiper PSV Eindhoven i hiszpańskiego Elche CF.
Zobacz także: Jerzy Engel o zwycięstwie Polski z Niemcami i sytuacji Błaszczykowskiego