Gromkie "Robert Lewandowski" niosło się w czwartkowe popołudnie po całym terenie przed Commerzbank Areną, na której rozegrany zostanie piątkowy mecz. To grupa miejscowych juniorów obległa autokar, którym na oficjalny trening przyjechała reprezentacja Polski. Wiadomo, kto jest największą gwiazdą. Wiedzą to juniorzy Eintrachtu, wiedzą miejscowi dziennikarze. Niemcy bardzo chcieli posłuchać w czwartek naszego kapitana, podchodzili, pytali czy będzie na konferencji prasowej. Musieli być zawiedzeni, kiedy mówiliśmy im, że napastnik Bayernu do nich nie przyjdzie. Na pytania odpowiadał we wtorek w Polsce.
- Zatrzymać Lewandowskiego - to jest nasze główne zmartwienie - mówił Joachim Loew. - To jest wasze największe zagrożenie - potakiwali nam dziennikarze.
Reprezentacja Polski przyleciała do Frankfurtu z wielkimi problemami. Jeszcze w Warszawie autokar, który jechał po piłkarzy potrącił człowieka. Okazało się, że jest to temat tabu, wszelkie pytania na ten temat były szybko kasowane. My jednak dowiedzieliśmy się, że poszkodowany ma złamania. Jego życiu na szczęście nie zagraża niebezpieczeństwo.
Adam Nawałka na konferencji prasowej w luksusowym hotelu Kempinski (tam się zatrzymała nasza drużyna) był do bólu kurtuazyjny i przewidywalny. Starał się powiedzieć jak najmniej, jak najbardziej ukryć tajemnice kadry. Między wierszami można było jednak przynajmniej odczytać, na kogo postawi w piątek w bramce. - Jeśli chodzi o Wojtka, to jestem bardzo zadowolony, że gra w jednym z najlepszych włoskich klubów, walczy o mistrzostwo i w Lidze Mistrzów. Myślę, że szybko wróci do rytmu meczowego i rywalizacja będzie jeszcze większa.
Czyli zagra Łukasz Fabiański. Na pewno wobec kontuzji Michała Pazdana obok Kamila Glika na środku obrony wystąpi Łukasz Szukała. Najgorsze, że zupełnie nie wiadomo w jakiej jest formie. Ostatnio głowę miał raczej zaprzątniętą zmianą klubu, po tym jak stracił miejsce w arabskim Al-Ittihad. Szukała przeniósł się do tureckiego Osmanlisporu, ale to dopiero początek jego tureckiej przygody. - Gdybym nie był przygotowany, to by mnie tu nie było - odpowiedział piłkarz. A Nawałka słysząc te słowa tylko pokiwał głową ze zrozumieniem.
Nasi zawodnicy, co ważne, są w doskonałych humorach. Niemcy zresztą podkreślają dużą pewność siebie Biało-Czerwonych. W trakcie spotkania z dziennikarzami Arkadiusz Milik co chwilę uśmiechał się pod nosem. A już w ogóle on i Grzegorz Krychowiak parsknęli śmiechem, gdy jeden z miejscowych żurnalistów zapytał, czy ten mecz traktowany jest jako rewanż za półfinał mistrzostw świata z 1974 roku. Wtedy też we Frankfurcie, na słynnym meczu na wodzie Niemcy wygrali 1:0. - Ale mnie wtedy jeszcze nie było na świecie - przytomnie zauważył Krychowiak.
Adam Nawałka wybrnął z sytuacji mówiąc, że ma nadzieję na spotkanie na normalnej murawie. Jan Tomaszewski, który był jedną z głównych postaci meczu 41 lat temu mówił nam z kolei, że on chce podwójnego oberwania chmury. Bo na grząskiej murawie łatwiej będzie się bronić.
Wracając do tematu podróżowania autokarem. Kiedy Polacy chcieli wjechać na Commerzbank Arenę, okazało się, że brama wjazdowa na stadion jest zamknięta. I musieli dłuższą chwilę poczekać, aż wjazd zostanie otwarty. Ciekawe, czy to symboliczna zapowiedź, że w piątek wieczorem w polu karnym przed niemiecką bramką "zaparkują polski autobus".
Ponoć zarzekają się, że tak nie będzie. Początek meczu o godzinie 20:45.
Jacek Stańczyk z Frankfurtu
Zobacz także: Jerzy Engel o Polakach w el. Euro 2016 i fenomenie Roberta Lewandowskiego