Od 2002 roku graliśmy na dużych turniejach cztery razy, ale nigdy nie udało się nam wyjść grupy. Dziś mamy najsilniejszą drużynę od połowy lat 80., przynajmniej na kartce papieru, ale mecze z Niemcami i Gibraltarem dostarczyły selekcjonerowi materiału do przemyśleń.
Postęp z Niemcami
Porażka z Niemcami mogła przytrafić się każdemu. 1:3 to jeszcze nie 1:7. Do tego Polacy zdołali oddać na bramkę mistrzów świata aż osiem celnych strzałów. Tyle samo, co rywale. To nowość. Z Niemcami gramy regularnie od czasu ich przemiany w 2006 roku. Wtedy, podczas mundialu rozgrywanego w ich kraju, przegraliśmy 0:1, ale był to mecz do jednej bramki. Paweł Janas, choć grał o życie, wybrał taktykę w stylu "bramkarz, dziewięciu obrońców i napastnik, który ma wspomagać kolegów z defensywy". Leo Beenhakker, choć nie musiał, postanowił zagrać z otwartą przyłbicą i tez niewiele wskórał - podczas Euro 2008 poległ 0:2. Franciszek Smuda, zremisował 2:2 z pozbawionymi większości gwiazd Niemcami, choć z gry i statystyki nasi rywale powinni wygrać wysoko. W końcu przyszedł "Cud na Narodowym", który przypominał nieco "Wembley 73". Polacy bronili się desperacko i wyrwali rywalom 3 punkty. To typowy polski triumf w stylu "Obrona Częstochowy", który stworzył zespół Nawałki. Ale w ostatnim meczu z Niemcami, we Frankfurcie, Polacy zagrali inaczej. Owszem, defensywnie, bo inaczej z Niemcami się nie da, ale imponowali łatwością w tworzeniu sytuacji podbramkowych. Dawno nie byliśmy tak blisko wyrównanego pojedynku z niemiecką drużyną.
Mamy dziś kilka bardzo mocnych punktów, choćby liderów wszystkich formacji - w obronie Kamil Glik i w pomocy Grzegorz Krychowiak, nigdy nie schodzą poniżej bardzo dobrego poziomu. W ataku Robert Lewandowski to dziś w kadrze piłkarz o klasę lepszy niż jeszcze dwa lata temu. Od kiedy został kapitanem kadry, każdy jego mecz jest demonstracją klasy światowej.
Ta trójka, dwóch doskonałych zawodników defensywnych i jeden wybitny ofensywny, decyduje dziś o obliczu kadry. Z dystansu czasu można zaryzykować tezę, że Lewandowski, choć lepszy, zawsze był wartością dla tej drużyny. Teraz, wartością dodaną są inni. Eksplozja Glika i Krychowiaka to kwestia poprzedniego sezonu. Arkadiusz Milik to fenomenalny autorski pomysł Nawałki.
Poprzedni selekcjonerzy długo szukali partnera dla Lewandowskiego, a właściwie "numeru 10". Obracali się w systemie 4-2-3-1, który w pewnym sensie ich ograniczał. Wymuszał znalezienie rozgrywającego piłki ofensywnego pomocnika.
Wartość dodana
Nawałka zrezygnował z tego ustawienia i zastosował, poza ostatnim meczem z Niemcami, formację 4-4-2. Obok Lewandowskiego umieścił swojego pupila, obecnie zawodnika Ajaksu Amsterdam. Zaufał mu tak jak w czasach Górnika.
Choć Milik był krytykowany po pierwszym meczu z Gibraltarem, Nawałka wiedział swoje. Tak samo było w Zabrzu, gdy młody piłkarz nie potrafił strzelić gola przez 17 kolejnych meczów. Stał się tym samym obiektem drwin miejscowej "loży szyderców". Nawałka twardo stał przy własnej koncepcji i w końcu Milik zaczął strzelać. Seriami. To samo stało się w kadrze. Razem z Lewandowskim tworzą jeden z najgroźniejszych ofensywnych duetów w Europie. Lewandowski w ośmiu meczach ma dziesięć goli i pięć asyst (wg transfermarkt.de), zaś dorobek Milika, również w ośmiu meczach to sześć goli i sześć asyst. Niezwykłe statystyki nie oznaczają, że grają między sobą. Zaledwie cztery z 16 goli, które strzelili to efekt ich "bezpośredniej współpracy".
Jeśli dodamy do tego bramkarza, mamy już pięciu zawodników klasy europejskiej. Bramkarza właściwie dowolnego, bo dziś każdy z trójki walczącej o miejsce w składzie byłby pewnym punktem. Tyle, że "na papierze" mamy tych zawodników więcej. W tej chwili nie przekłada się to na boisko. Prawa strona, która była wykorzystywana przez poprzednich selekcjonerów jako główny atut, dziś przechodzi głęboki kryzys.
Piszczek i...
To co podczas meczu z Niemcami rzucało się w oczy najbardziej, to nieustające wyniszczające ataki rywali właśnie tam. Teoretycznie powinni jej unikać, w końcu Łukasz Piszczek, który gra na prawej obronie reprezentacji Polski, jeszcze niedawno był wymieniany wśród najlepszych zawodników na swojej pozycji na świecie. Nawet jeśli miał kryzys, to z dnia na dzień nie zapomniał swojej roli. Z kolei na lewej stronie mieliśmy Macieja Rybusa, pomocnika przechrzczonego chwilowo na gracza defensywy. A więc to teoretycznie tam Niemcy powinni szukać szansy. Mimo wszystko wybrali inaczej.
Nasz selekcjoner zaryzykował w spotkaniu z mistrzami świata, wystawił aż trzech defensywnych pomocników i ustawił na skrzydle Arkadiusza Milika. A więc Piszczek powinien mieć dobrą asekurację. Nie miał jej. Na jego stronie tworzyło się pełno przestrzeni, co bezwzględnie wykorzystali Niemcy. Trudno winić za to jedną osobę, zwłaszcza w czasach gdy piłka nożna jest sportem bardziej zespołowym niż kiedykolwiek wcześniej, a trenerzy pytani o "największą gwiazdę" zazwyczaj odpowiadają "drużyna".
Napastnik Ajaksu nie mógł odnaleźć się w takiej grze i nie był w stanie wypełniać zadań defensywnych. Pokazał kilka świetnych i bardzo inteligentnych zagrań, zwłaszcza podanie w akcji bramkowej było wzięte z najwyższej półki. Ale w meczu przeciwko tak potężnemu rywalowi jak drużyna Joachima Loewa, tak wściekłym i ofensywnym, trzeba pracować znacznie więcej z tyłu. Milik sam przyznał, że nie czuł się w tej roli dobrze. Niemcy szybko połapali się w takim ustawieniu. Zresztą są mistrzami analizy, więc trzeba przypuszczać, że w tym planie niekoniecznie musiało być działanie spontaniczne.
Być może Niemcy nie chcieli też pchać się stroną defensywy, której od środka pilnował Kamil Glik. Różnica między piłkarzem Torino a Łukaszem Szukałą, jest ogromna. Przecież nawet po zejściu Piszczka, Niemcy nie zaprzestali atakować swoją stroną. Przy trzeciej bramce Mario Goetze wyprowadzając atak mija Szukałę, a przy golu ucieka kompletnie zdezorientowanemu Pawłowi Olkowskiemu.
Ten ostatni w meczu z Gibraltarem potwierdził, że nie jest dziś zawodnikiem klasy reprezentacyjnej. Trochę dziwne, bo to w sumie dość solidny obrońca 1.FC Koeln (średnia noc w kickerze 3,42 w poprzednim sezonie i słabsze 4,0 w trzech spotkaniach obecnego sezonu), tyle że w drużynie narodowej nie umie podłączyć się skutecznie do ataku. A że w defensywie też nie zachwyca, mamy tu dwa dość spore problemy jak na bocznego obrońcę. Wygląda na to, że dziś nie posiadamy zmiennika dla Łukasza Piszczka i zostaje tylko mieć nadzieję, że zawodnik Borussii Dortmund wróci do formy.
Mina w środku
Nawałka Niemcami zaryzykował też grę z trzema defensywnymi pomocnikami. Choć był to raczej jednorazowy eksperyment - pokazał, że Tomasz Jodłowiec i Krzysztof Mączyński, którzy w polskiej Ekstraklasie są zawodnikami wybijającymi się, w starciu mistrzami świata ograniczają się do biegania za piłką i przeszkadzania. Tak jakby nie wychodzili z kółka w grze w "dziadka".
Szczególnie uciążliwe jest to momencie gdy jesteśmy zmuszeni do ataku. Brak kreatywności, umiejętności szybkiego rozegrania doprowadził do sytuacji, gdzie nie jesteśmy w stanie wyprowadzić własnej akcji, możemy jedynie bazować na błędach rywala i przechwytach. Oczywiście taki jest styl Nawałki. I nawet jeśli mamy zwykle mniejsze posiadanie, jest to styl skuteczny i często bardzo widowiskowy, perfekcyjnie wykorzystujący naszą narodową piłkarską cechę – skłonność do przeszkadzania i szybkich zrywów. A jednak rzuca się w oczy brak partnera dla Krychowiaka. Gdyby Manuel Neuer przedstawił w urzędzie pracy zapis drugiej połowy spotkania, mógłby się ubiegać o zasiłek. Miał jedną okazję do interwencji, przy dość nieudolnym strzale Mączyńskiego.
Wciąż można odnieść wrażenie, jakby grali u nas zawodnicy będący rozwiązaniami tymczasowymi. Z konieczności, po odmowie Eugena Polańskiego.
Nie wiemy jak zagrałby selekcjoner, gdyby zdrowi byli Michał Pazdan i Karol Linetty. Być może są to zawodnicy, którzy w dalszej perspektywie wypełnią luki. Pazdan wydaje się znacznie skuteczniejszy w destrukcji niż Szukała. Z kolei Linetty słusznie uważany jest za zawodnika z potencjałem na "klasę międzynarodową". Defensywny pomocnik, silny i agresywny (mimo drobnej postury pokazał choćby w meczach z Legią i bezpośrednich starciach z potężnym Jodłowcem, że nie należy ufać pozorom), który potrafi wyjść do przodu i stworzyć przewagę, to dziś towar deficytowy.
Poza tym czekamy aż do optymalnej formy wróci Kuba Błaszczykowski. Nasz pomocnik i do niedawna lider ekipy biegał bezradnie po boisku jakby szukał bezskutecznie swojej zaginionej formy. Ale z doświadczenia wiemy, że jeśli ją odnajdzie, może być kolejną bronią z zabójczego arsenału Nawałki.
A więc ledwie kilka korekt i możemy dziś rywalizować z każdą drużyną w Europie. Może grając defensywnie, opierając się na destrukcji, ale na tyle nas stać.
Milik: nie lubię porównań do Zlatana