To prawda, UEFA - która nie akceptuje prezentowania poglądów politycznych na stadionach - tym razem postanowiła wesprzeć uciekających z kraju pogrążonego w wojnie. Z każdego biletu sprzedanego na mecze europejskich pucharów 1 euro ma być przekazane na organizację, która pomaga uchodźcom.
To wystarczyło, by część poznańskich kibiców (szczególnie tych najwierniejszych znanych z "Kotła") nie przyszła na mecz otwierający fazę grupową Ligi Europy. Na trybunach usiadło 7 934 fanów. To przy Bułgarskiej najgorszy wynik od czasu otwarcia nowego stadionu. I zważywszy na ligowy start mistrza Polski (15. miejsce w tabeli) w tym sezonie - powinna być najgorsza.
Część to nie całość. Piłkarze nie powinni myśleć, że na meczach LE nie będzie kibiców dlatego, bo UEFA wspiera uchodźców. Taki sygnał może być dla zespołu szkodliwy. Dla zawodników "Kolejorza" pamiętających pełne trybuny garstka fanów na stadionie powinna być motywacją. Tymczasem dostarczono piłkarzom wymówkę - wasza gra nie ma znaczenia, liczy się polityka.
Większość fanów odstrasza fatalna dyspozycja zespołu. Już na rewanżowym meczu z Videotonem Szekesfehervar na stadionie pojawiło się zaledwie 14133 fanów. Dla porównania w końcówce zeszłego sezonu promowano w Poznaniu akcję "Cztery Dychy Lecha" - czyli 40 tysięcy kibiców na meczach kończących rundę wiosenną.
Ostatecznie Lech przekaże na organizację wskazaną przez ECA (Europejskie Stowarzyszenie Klubów) ok. 30 tys. zł.
O nieoficjalnej akcji poznańskich kibiców napisał np. brytyjski "The Guardian". Jego dziennikarze zauważyli, że nigdzie indziej podobna sytuacja nie miała miejsca. Podczas spotkania Athleticu Bilbao z Augsburgiem na trybunach wisiał transparent "Uchodźcy witajcie”. W Poznaniu obok stadionu zawisł baner z hasłem: "Stop islamizacji".
Kibice innego klubu, który miał wziąć udział w bojkocie, Maccabi Tel Awiw, tłumnie wyruszyli do Londynu na mecz z Chelsea. Jedynym protestem okazała się niewielka demonstracja angielskich kibiców wyrażająca solidarność z okupowaną Palestyną.
Tylko jeden europejski klub zdecydował się tak radykalnie odrzucić akcję wspierania uchodźców - choć z innych powodów. To - o dziwo - niemieckie St. Pauli, znane z kibiców mocno związanych z ideologiami anarchistycznymi i lewicowymi. Mecze w Hamburgu rozpoczyna się przy akompaniamencie "Hell bells" zespołu AC/DC, a na trybunach nie brakuje czarnych flag z czaszkami a nawet tych z wizerunkiem Che Guevary.
St. Pauli nie chciało przyłączyć się do akcji niemieckich klubów piłkarskich inspirowanej przez tabloid "Bild". Działacze klubu argumentują, że od lat pomagają imigrantom i odgórnie narzucona akcja nie jest im potrzebna.
Może tego argumentu zabrakło w Poznaniu?
Michał Oblizajek