Derbowy mecz w Katowicach zakończył się remisem 2:2. Faworytem pojedynku byli piłkarze GKS-u Katowice i to właśnie gospodarze piątkowej konfrontacji jako dwukrotnie obejmowali prowadzenie, lecz do wyrównania za każdym razem doprowadzali gracze Rozwoju Katowice. Do przerwy GieKSa prowadziła 2:1, ale w drugiej połowie kapitalną akcję na wagę remisu przeprowadził Tomasz Wróbel.
Doświadczony piłkarz Rozwoju zaimponował szybkością, przebiegł blisko 50 metrów i w sytuacji sam na sam pokonał Mateusza Kuchtę. - Znamy swoje miejsce w szeregu, ale miło jest opuszczać stadion rywali przy brawach - powiedział Wróbel. GKS po straconej bramce atakował, ale nie zdołał sforsować dobrze grającej defensywy rywali. Z biegiem czasu kibicom zgromadzonym na trybunach zabrakło cierpliwości i zaczęli wspierać... piłkarzy Rozwoju. Po każdym podaniu skandowali gromkie "ole", oklaskami "nagradzali" nieudane zagrania piłkarzy z Bukowej, a ze strony fanów pod adresem GKS-u słychać było okrzyki nie nadające się do publicznego cytowania.
Po ostatnim gwizdku sędziego kibice oklaskami pożegnali piłkarzy Rozwoju, klubu zdecydowanie biedniejszego i nie mogącego liczyć na okazałe wsparcie władz miasta. Z kolei drużynę GKS-u Katowice czekała poważna rozmowa z kibicami. "GieKSa to my" i "Gdzie jest ta GieKSa, hej zarząd gdzie jest ta GieKSa?" - to jedne z niewielu haseł, które nadają się do publikacji.
Po zakończeniu pojedynku fani GKS-u Katowice udali się pod szatnię zespołu i przeprowadzili "rozmowę motywacyjną". Zespół z Bukowej zamiast walczyć o Ekstraklasę jest coraz niżej w ligowej tabeli. Na konferencji prasowej szkoleniowiec GieKSy był jednak oszczędny w słowach komentując tę sytuację. - Nie jesteśmy zadowoleni z tego punktu. Jestem jednak przekonany, że w kolejnych spotkaniach przyjdą zwycięstwa. Drużyna przeżywa remis, który tak naprawdę jest odbierany jak porażka - przyznał Ireneusz Kościelniak.
Łukasz Witczyk