Szczakowianka próbuje odbić się od dna: kiedyś było San Francisco, teraz...

PAP / PAP/Roman Koszowski
PAP / PAP/Roman Koszowski

Nazwę tego klubu kojarzy większość Polaków, nawet tych, którzy nie interesują się piłką nożną. Skojarzenie jest jednak negatywne. Słyszysz Szczakowianka, myślisz - korupcja.

W tym artykule dowiesz się o:

Panie, daj pan spokój! Gdzie nie pójdę porozmawiać o sponsorowaniu klubu, to słyszę - albo wprost, albo za plecami - "on jest z tego klubu, co kupował mecze". Przeszłość ciągnie się za nami jak mozzarella na pizzy. Nie daje nam ani chwili wytchnienia. Problem tkwi nie tylko w firmach. Mieszkańcy Jaworzna też mają dość wielkiego sportu. W takich warunkach trudno mówić o szybkiej odbudowie potęgi - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty prezes zarządu Jaworznickiego Stowarzyszenia Piłkarskiego Szczakowianka, Andrzej Sojka.

To będzie gorzka historia. Historia o tym, jak żądza pieniądza zniszczyła piłkę nożną. W pewnym dość dużym mieście na pograniczu Górnego Śląska i Małopolski. Jaworznie.

Szczaksa, Szczaksa, Szczaksa

4 sierpnia 2002, godz. 16:30. Za pół godziny rozpocznie się na niedawno wyremontowanym (za kilka milionów złotych) Stadionie Miejskim w Jaworznie historyczne spotkanie. Piłkarze miejscowej Szczakowianki rozegrają pierwszy mecz w piłkarskiej Ekstraklasie. Na trybunach obiektu mogącego oficjalnie pomieścić osiem tysięcy kibiców jest - lekko licząc - ponad 10 tysięcy kibiców. Ludzie siedzą na schodach, niektórzy dzielą w dwójkę, czasem nawet trójkę jedno krzesełko, nikt nie narzeka. Wzdłuż płotu okalającego trybuny stoją jeszcze setki tych, którym się nie udało. Na oko 40-letni mężczyzna przytula syna, góra pierwszoklasistę. Chłopiec nie może się uspokoić, łzy płyną mu po policzkach. - Co się stało - pytam. - Kubuś tak chciał obejrzeć Maćka Żurawskiego w akcji. Niestety, nie udało mi się kupić biletów.

Pierwszym rywalem Szczakowianki był aktualny wicemistrz Polski - Wisła Kraków. Krakowski "dream team" prowadzony przez Henryka Kasperczaka  naszpikowany był gwiazdami: obok wspomnianego Macieja Żurawskiego, grali: Marcin Baszczyński, Arkadiusz Głowacki, Mariusz Jop, Mirosław Szymkowiak, Kamil Kosowski, Kalu Uche. To był jeden z mocniejszych zespołów w całej klubowej historii polskiej piłki nożnej. Parma, Schalke 04 Gelsenkirchen, nawet częściowo Lazio - wszyscy przekonali się o sile krakowskiej drużyny.

Beniaminek z Jaworzna nie przestraszył się tak utytułowanego rywala. 1:1 - w poniedziałkowej prasie sportowej pochwały dla Szczakowianki płynęły szerokim potokiem. - Poczuliśmy, że Ekstraklasa wcale nie jest taka straszna jak ją malują - mówił trener jaworznian, Marek Motyka.

Pierwszy mecz Szczakowianki w Ekstraklasie wywołał rekordowe zainteresowanie. W tle walczących Roberta Chudego (z lewej) i Grzegorza Kaliciaka widać wypełnione do ostatniego miejsca trybuny. Fot. PAP/Roman Koszowski
Pierwszy mecz Szczakowianki w Ekstraklasie wywołał rekordowe zainteresowanie. W tle walczących Roberta Chudego (z lewej) i Grzegorza Kaliciaka widać wypełnione do ostatniego miejsca trybuny. Fot. PAP/Roman Koszowski

- Szczaksa, Szczaksa, Szczaksa - niosło się do późnych godzin nocnych w całym mieście.

Na trybunach 64 kibiców

26 września 2015, godz. 15. Stadion Miejski jest lekko zmęczony życiem. Tu odpada farba, obok mocno wypłowiałe krzesełko trzyma się na kawałku zardzewiałej blachy, gdzieniegdzie pęka beton. Obiekt i tak nie jest w złym stanie, nie popada w ruinę. Jednak nie trzeba zakładać okularów, aby dojrzeć, że minęło 13 lat.

Na trybunach 64 kibiców. Cisza jak makiem zasiał. Można usłyszeć odgłos każdego podania, strzału, przyjęcia piłki. Piłkarze Szczakowianki i Jedności Przyszowice nie przebierają w słowach. "Kur** mać" - to słowo słychać z murawy kilkadziesiąt razy. IV-ligowcy grają ambitnie, ale brak im umiejętności. Mecz jest beznadziejnie słaby.

W końcu nie wytrzymują i kibice. "Rusz się idioto, za co ci kur** płacą. Ja pierd***" - rzuca mięsem całkiem nieźle ubrany jegomość w wieku emerytalnym. Wtórują mu jego koledzy. Widać, że przed meczem co nieco wypili. Kartoflisko, i na boisku, i na trybunach. To zdanie idealnie oddaje atmosferę tego meczu.

[nextpage]
Gdzie są mieszkańcy Jaworzna? Dlaczego nie spędzają sobotniego popołudnia na stadionie przy ulicy Krakowskiej? - Szczakowianka? Oszuści, złodzieje, okryli hańbą całe miasto - odpowiedź przypadkowo spotkanego człowieka na odnowionym miejskim rynku wszystko wyjaśnia.


Sportowy rynsztok

Szczakowianka kilkanaście lat temu była uwikłana w proceder handlowania meczami. Najpierw afera barażowa (jaworznianie mieli kupić utrzymanie się w Ekstraklasie od kilku zawodników Świtu Nowy Dwór Mazowiecki), potem wiele dowodów na działania niezgodne z prawem w innych spotkaniach. Śledztwo toczyło się wiele lat, proces rozpoczął się w 2008 roku. Kilka dni temu (23 września 2015) Sąd Okręgowy w Katowicach uprawomocnił wyroki. Wśród skazanych znaleźli się m.in.: były reprezentant Polski, urodzony w Jaworznie, Ryszard Cz., były prezes klubu, Tadeusz F., były kierownik zespołu, Jerzy Z., były dyrektor, Jerzy F.

- Chciałbym obudzić się kilkanaście lat wcześniej, w świecie, w którym Szczakowianka przeciętnemu Polakowi nie kojarzy się z policją, zatrzymaniami prokuratorskimi, handlowaniem meczami - mówi z wyraźnym smutkiem Sojka. - Chciałbym. Nawet nie wyobraża sobie pan jak bardzo.

Głos mu się łamie. Czuć, że bardzo przeżywa fakt, że Szczakowianka znalazła się w sportowym rynsztoku. Gdyby przeprowadzić badania sondażowe, to byłby klub chyba najbardziej kojarzony z aferą korupcyjną. Mimo że uwikłane w nią były prawie wszystkie polskie zespoły. - Handlowali wszyscy, ale szefowie Szczakowianki wyjątkowo naiwnie dali się podejść - śledczy z wrocławskiej prokuratury, którzy prowadzili dochodzenie w tej sprawie słyszeli od aresztowanych to zdanie setki razy.

Korupcja jest w klubie tematem tabu. Ludzie związani ze Szczakowianką najchętniej wymazaliby tę aferę z pamięci. Na nieoficjalnej stronie internetowej (oficjalnej nie ma) zespołu w zakładce "historia" nie znajdziemy ani pół słowa o wydarzeniach z lat 2002-2004.

Nadzieja w dzieciakach

Mimo tak zszarganej opinii w Jaworznie znaleźli się ludzie, którzy chcą odbudować potęgę Szczakowianki. Dlaczego nie zmienili nazwy, nie odcięli się od syfu, jaki przylepił się do klubu? - Klub powstał w 1923 roku, działa już prawie 100 lat i krótka działalność kilku oszustów nie może zabrać tak bogatej tradycji - tłumaczył Andrzej Sermak, który jako trener wprowadził zespół z Jaworzna na piłkarskie salony. - Jestem dumny, że ten zespół przetrwał najtrudniejszy okres w swojej historii.

Szczakowianka gra obecnie w IV lidze. Celem w tegorocznych rozgrywkach jest utrzymanie się w lidze. - Mamy reorganizację i nie będzie to takie proste - przekonuje trener, Michał Kojdecki. - Walczymy, chcemy pokazać, że nasze miejsce jest w czołówce tej klasy rozgrywkowej.

Zmagania IV-ligowców w Jaworznie niewielu interesują. Stadion świeci pustkami.
Zmagania IV-ligowców w Jaworznie niewielu interesują. Stadion świeci pustkami.

Seniorzy grają na Stadionie Miejskim w Jaworznie. Kilkaset metrów w linii prostej od ścisłego centrum miasta. Prawdziwe serce klubu bije jednak w dzielnicy Jaworzna - Szczakowej. To tutaj, w cieniu dworca kolejowego, trenuje młodzież. - Szkolimy aktualnie 130-140 dzieci w różnym wieku. Mamy siedem zespołów młodzieżowych - nagle na ustach prezesa klubu pojawia się uśmiech, zaczyna gestykulować, jakby odzyskał siły. - To nasza nadzieja i przyszłość. Oczywiście, że dzisiejsza młodzież jest zmanierowana, ma inne priorytety, trudno czasami ją zmotywować, ale jak widzę te dzieciaki biegające po murawie, to aż serce rośnie.

Obecnie 90 procent budżetu Szczakowianki to pomoc ze strony miasta. To nie są wielkie pieniądze, ale wystarczą na działalność klubu w IV lidze. - Nie przelewa się, ale też nie mamy ani złotówki długu - przekonuje Sojka. - Nasz plan jest przygotowany na wiele lat. Czekamy aż nasi pierwsi trampkarze osiągną wiek seniora. Na wychowankach chcemy budować zespół, który wyrwie się z regionalnego marazmu. Myślimy o szczeblu centralnym.

Najwcześniej o Szczakowiance usłyszymy więc pewnie w okolicach 2025 roku. Chociaż... - Jak znajdziemy sponsora, który wyłoży na stół odpowiednią kwotę, to przecież nie będziemy czekać - przyznaje Sojka.

W tym momencie jego twarz traci uśmiech. - Ech, sponsora. Kto przyjdzie do klubu, którego nazwa kojarzy się z korupcją? - mówi szeptem.

Komentarze (0)