Absurdalna wpadka Anderlechtu. Nie strzelili trzech karnych, zremisowali po "samobóju"

RSC Anderlecht zremisował na własnym boisku z KV Mechelen (1:1). Zawodnicy wicelidera ligi belgijskiej zmarnowali trzy rzuty karne, a rywale remis zapewnili sobie w doliczonym czasie gry po golu samobójczym.

Tak absurdalnego meczu kibice Anderlechtu nie widzieli dawno. Zawodnicy Besnika Hasniego powinni bez problemu pokonać niżej notowanego rywala, bramkarz Jean-Francois Gillet rozegrał jednak mecz życia.

- Był nieprawdopodobny - przyznaje trener KV Mechelen, Aleksandar Jankovic. - To jedna z moich największych porażek, odkąd pracuję w Anderlechcie - mówi z kolei Hasni. Albańczyk szkoleniowcem zespołu został w ubiegłym roku. Wcześniej - przez sześć lat - był w Brukseli asystentem pierwszego trenera.

Jego podopieczni prowadzenie mogli objąć już w 5. minucie. Seth de Witte faulował Imoha Ezekiela, a sędzia podyktował rzut karny. Piłkę na jedenastym metrze ustawił Dennis Praet - Belg uderzył jednak lekko i Gillet strzał obronił. Kilka chwil później jego błąd mógł naprawić Stefano Okaka. Włocha faulował Edin Cocalić, a sprawiedliwość postanowił wymierzyć sam poszkodowany. Także on z rzutu karnego uderzył jednak tak, że bramkarz rywali odbił piłkę.

Snajper Anderlechtu grzechy odkupił po przerwie, zamieniając na gola podanie Leandero Dendonckera. Zwycięstwo zespołu Hasniego mógł w 89. minucie przypieczętować Youri Tielemans. 18-latek zmarnował jednak rzut karny podyktowany po zagraniu ręką Ibrahimy Cisse. Na posterunku znów był Gillet.

Strzelecka indolencja zemściła się na brukselczykach. Piętnaście sekund przed końcem doliczonego czasu gry gola samobójczego strzelił Kara Mbodji.

Anderlecht po dziesięciu kolejkach zajmuje w tabeli Jupiler League trzecie miejsce. Do lidera traci cztery punkty. Mechelen jest trzynasty. Zespół Jankovicia ma punkt przewagi nad znajdującym się w strefie spadowej Standardem Liege.

Komentarze (0)